-Paniczu…-
odziany w czerń mężczyzna po raz kolejny tego poranka westchnął. Przytknął
palce do skroni jakby rozbolała go głowa i ponownie westchnął.- Jesteś po
prostu beznadziejny.
Granatowowłosy
chłopiec łypnął na niego groźnie okiem i założył ręce na pierś.
-Zamknij
się.- warknął.
-Jeśli chce
panicz być prawdziwym dżentelmenem i nie zawstydzać panienki Elizabeth swoimi „umiejętnościami”…-
mówiąc o umiejętnościach narysował w powietrzu cudzysłów. -Musisz ćwiczyć i się
przyłożyć. A do tego jesteś obserwowany
i oceniany przez innych szlachciców, paniczu. Chyba nie chcesz ośmieszyć rodu
Phantomhive?
Pytanie
Sebastiana przeszyło go na wskroś. Spojrzał na niego wściekły.
-Nie
słyszałeś? Zamknij się.
Demon
zachichotał i ukłonił się z lekką kpiną.
-Oczywiście.
Ale wróćmy do walca.
Granatowowłosy
objął Sebastiana w talii i próbował go prowadzić szło mu to tak źle, że gorzej
już tańczy tylko małpa. Parę razy nadepnął obcasem buta na stopę wyższego, z
reguły nie był to przypadek, a odpowiedź na kąśliwe uwagi. Po godzinie opadł
zmęczony na kanapę.
-Nareszcie
koniec.- odetchnął i ułożył głowę na miękkiej poduszce.
-Nie chcę Ci
psuć tej cudownej chwili, paniczu, ale o ile nie zapomniałeś wieczorem
wyprawiasz bal. Musisz chociaż opanować walc wiedeński. Panienka Elizabeth
byłaby niepocieszona, gdyby nie mogła z tobą go zatańczyć.
Ciel zerknął
na niego i uniósł się, wyglądał na zamyślonego i przygnębionego, spojrzał
pustym wzrokiem prosto przed siebie.
-Paniczu?-
kamerdyner próbował zwrócić na siebie uwagę, jednak chłopiec w ogóle nie
reagował. Demon jeszcze parę razy próbował z nim nawiązać kontakt, w końcu
uklęknął przed nim i delikatnie potrząsnął za ramiona.-Hej! Paniczu!
Chłopiec
leniwie przeniósł wzrok na jego twarz.
-Sebastian…
po co to wszystko? Po co ta cała szopka?
- O czym ty
mówisz? Wszystko z tobą w porządku paniczu?- dotknął jego czoła dłonią i
sprawdził temperaturę. Chłopiec strzepnął jego dłoń.
-Nie mam
gorączki!- krzyknął.-Chodzi mi o te bale, tą naukę… Te bezsensowne spotkania z
Lizzy! Po co to wszystko skoro za niedługo i tak zabierzesz mi duszę!- nieświadomie
chwycił poły marynarki Sebastiana i zaczął nim potrząsać.
-Paniczu…-
chwycił delikatnie jego dłoń i poprawił pierścień, który zaczął się zsuwać z
drobnego palca hrabi.- … nie zapomniałeś swego celu? Wznieść się na sam szczyt
i dokonać zemsty.
Chłopak
patrzył w jego oczy, milczał. Sebastian uśmiechnął się, odsłaniając rząd
białych zębów.
-Wracajmy do
nauki tańca paniczu.- wstał i pociągnął za sobą chłopca.
Ciel nie raz
podziwiał Sebastiana za to, że znosił jego humorki i nigdy nie pokazywał jak
bardzo go to denerwuje. Demon był ucieleśnieniem spokoju, choć zawsze uważał te
istoty jako ohydne kreatury, jedzące ludzkie dusze lub przeciągając je na
piekielną stronę, tymczasem kamerdyner zajął się nim i nigdy nie próbował
przedwcześnie zabrać swojej nagrody za wypełniony kontrakt. Nim chłopiec się
obejrzał zaczął żywić jakieś uczucie do czarnowłosego. Inne, niż oziębła
akceptacja. Czuł to za każdym razem gdy Sebastian go ratował, czy spełniał jego
zachcianki, za każdym razem gdy był przez niego dotykany- mimo, że zwykle w
takiej sytuacji go odtrącał. Na początku myślał, że to tylko potrzeba
rodzicielskiej miłości, lecz czasem potrafił posłuchać Elizabeth, gdy ta mówiła
o powieściach romantycznych i w tedy uświadamiał sobie jak podobny jest do tych
wszystkich beznadziejnie zakochanych panienek. No właśnie. Panienek. Przecież
gdyby ktoś z zewnątrz odkryłby jego uczucia do Sebastiana byłby skończony! I do
tego… kontrakt. Chłopak wiedział, że niedługo dobiegnie on końca i nie zostanie
po nim nawet wspomnienie. Dlatego tak uniósł się na Sebastiana parę minut temu.
Uważał te wszystkie zabiegi za zbędne i po prostu głupie, przecież praktycznie
rzecz biorąc był martwy.
-Paniczu?
Znów odpłynąłeś? – wyszeptał do ucha chłopca obejmując go w talii. Chłopiec drgnął
przestraszony, ale nie ruszył się. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu jego serce
zwyciężyło z rozsądkiem. Ułożył głowę na brzuchu mężczyzny i zarumienił się.-
Wszystko w porządku?
-Tak,
wszystko w jak najlepszym porządku Sebastianie.
-Ale i tak
musisz się nauczyć walca wiedeńskiego. –zaśmiał się z miny chłopca, który westchnął
i odsunął się od niego. Po chwili objął swoją „partnerkę” i kontynuowali naukę.
***
Jak zwykle
wszystko było dopięte na ostatni guzik. Fantazyjnie poukładane przekąski
porozstawiane były na stołach przy ścianach. Parkiet lśnił i odbijał piękno
młodych hrabianek, które przyszły wraz z narzeczonym oraz mężami, przyjmował
surowość twarzy lordów i markizów w podeszłym wieku. Czternastoletnia blondynka
jak wicher pędziła ku granatowowłosemu, który stał wmurowany i szukał drogi
ucieczki, której nie zdążył namierzyć, gdyż został przyciśnięty do piersi
narzeczonej.
-Ugh! L-Lizzy…
dusisz…- próbował się odsunąć. Sebastian, widząc jego silne starania
zachichotał, przez co został obdarzony wściekłym spojrzeniem błękitnego oka.
-Panienko
Elizabeth… Panicz jest niezmiernie
uradowany twoją obecnością. Zechce panienka na razie udać się na salę i
spróbować ptysi?
Dziewczyna
puściła Phantomhive’a i uśmiechnęła się szeroko.
-Dobrze!
Ciel, przyjdziesz i zatańczysz ze mną?!- kipiała pozytywną energią, od której
aż zemdliło młodego panicza, jednakże wymusił on słaby uśmiech.
-Oczywiście
Lizzy.- blondynka pobiegł na salę przyglądając się wszystkim dziewczynom i
najpewniej oceniając ich ubiór.
Ciel
odetchnął.
-Jak myślisz
Sebastianie? Długo będę musiał tu siedzieć? Nie lubię takich przyjęć.
-Tylko do
dwunastej. Potem obiecuję paniczowi ciepłą herbatę i kąpiel.- powiedział uprzejmie
i ukłonił się, odszedł od chłopca i pilnował, by gościom niczego nie zabrakło,
w końcu nadszedł czas na walc wiedeński, Lizzy wciągnęła hrabię na parkiet i
zaczęli wirować wśród innych par. To co teraz chłopiec prezentował było o niebo
lepsze niż to, co działo się na porannej lekcji. Miał szczerą nadzieję, że Sebastian
to doceni i pochwali, pragnął pochwały ze strony ukochanego demona.
Około
dwunastej goście zaczęli się rozchodzić, gdy Lizzy puściła Ciela, chłopiec
odetchnął, ona była ostatnim gościem. Zaczął się rozglądać w poszukiwaniu
Sebastiana.
-Bardzo
dobrze sobie poradziłeś paniczu.- usłyszał nad uchem, a komplement przyjemnie
połechtał jego ego. Odwrócił się do demona, który był na poziomie jego twarzy. –
Może… teraz… my zatańczymy, paniczu?
Granatowowłosego
zamurowało, stał patrząc prosto w bordowe oczy mężczyzny.
-Ja…- zawahał
się, ale nie zdążył dokończyć, gdyż został porwany w silne ramiona i już
tańczył z demonem w pustej Sali balowej, świece powoli dogasały, przez co w
ogromnym pomieszczeniu panował klimatyczny półmrok.
-Przez cały
dzień zastanawiało mnie co oznaczają te rumieńce podczas walca. Zapomniałem tak
podstawowej ludzkiej reakcji…
-Co?- Ciel
spojrzał mu w oczy. Czarnowłosy uśmiechnął się delikatnie i ucałował czoło
chłopaka, powoli zdjął opaskę na jego oku i teraz patrzył na dwukolorowe
tęczówki.
-
Zapomniałem czym jest zakochanie i jego objawy… uniosłeś się tak, bo nie chcesz
kochać kogoś , kto cię zabije…
-M-mylisz
się… - hrabia starał się opanować rumieńce na swoich policzkach.
-Nie mylę
się… nie oszukasz mnie… wiesz o tym bardzo dobrze, a jednak twój upór nie
pozwala ci na poddanie się. To w tobie uwielbiam paniczu.
Ciel zamilkł
i dawał się prowadzić w rytm wyimaginowanej melodii. Tańczyli długo w milczeniu,
to było zupełnie inne niż taniec z Elizabeth. Uczucie, które mu towarzyszyło
podczas tego tańca było mu nieznane, jednakże nie obawiał się go, czuł się błogo,
było mu przyjemnie ciepło, jego ciałko przeszywało tysiące impulsów. Po kilku
minutach, kamerdyner wziął chłopca na ręce i patrzył w jego twarz.
-A jeśli
prawda zmieniłaby warunki naszego kontraktu? –wyszeptał i skierował się do
sypialni Ciela, posadził chłopca na łóżku, pochylił głowę i zaczął zdejmować
jego buty, nie robił tego jak zwykle. Robił to ze swego rodzaju namaszczeniem.
-Zmieniłaby…
warunki kontraktu?- chłopiec poczuł jak ciepło rozlewa się po jego sercu, po
jego policzku spłynęła łza, co go zszokowało na tyle by siedział w bezruchu
przez pół minuty. Wahał się, bał się, że gdy powie prawdę o swoich uczuciach
zostanie wyśmiany, ale skrywał to w sobie na tyle długo, by w końcu się odważyć
i…- Kocham cię. Kocham cię tak beznadziejnie, że modlę się, byś jak najszybciej
mnie zabił i nie podpuszczał już więcej tą troską, nie dotykał mnie, bym nie
mógł marzyć i nie doprowadzał do łez, bo ja… nigdy nie płaczę! Nie jestem
słaby!
Sebastian
spokojnie go obserwował z uśmiechem, pogłaskał delikatnie jego policzek i
ucałował jego wargi, cały czas traktował go jak porcelanową lalkę, którą bał
się rozbić mocniejszym naciskiem. Starł z jego policzka łzę i przytulił go.
-Ja ciebie
też… Nie martw się o nic tylko choć raz bądź szczęśliwy… - demon właśnie tego
pragnął dla młodego hrabi. Chciał dać mu szczęście, którego zabrakło w jego
życiu. Gdy poznał chłopca widział w nim siebie gdy był młodym demonem. Na
początku zależało mu tylko na duszy i jej jak najlepszym smaku, ale z czasem
odkrył, że podczas każdej misji drży o zdrowie kontrahenta, nawet parę razy nie
krył zmartwienia stanem chłopaka. W końcu odkrył, że Ciel nie traktuje go jako
zwykłego sługi, czuł to całym sobą, zwłaszcza gdy zdejmował z jego oka opaskę,
skrywającą przeklęte oko.
Granatowowłosy
siedział zszokowany na łóżku i dopiero po dłuższej chwili skupił wzrok na demonie.
Uśmiechnął się, po raz pierwszy od trzech lat zupełnie szczerze.
-W takim
razie… już nigdy więcej nie każ mi tańczyć walca. – zaśmiał się i ośmielony
pocałował demona.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Okej!~ Oto one-shot! Nie ukrywam, że nie jest on jakoś szczególnie sprawdzony, więc jeśli tylko przyuważycie błąd, powiadomcie mnie w komentarzu, a ja jak najszybciej go poprawię. Dopiero się uczę i mam szczerą nadzieję, że komuś przypadnie ta dość (według mnie) zabawna historia. Nie wiem jak bardzo zmieniłam bohaterów, ale tak naprawdę używam tylko ich imion, wyglądu i fabuły mangi oraz anime ^^ Pozdrawiam Was :3