niedziela, 15 stycznia 2017

Malarz - rozdział piętnasty (obie perspektywy)


Rudowłosa pokojówka przemierzała samotnie ulice Londynu ze skórzaną walizką w dłoni. Było już dość ciemno,a ona nie miała przy sobie żadnych pieniędzy. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, jedynym miejscem, które przyszło jej do głowy, był dom, w którym zamieszkał Ciel. Było jej głupio, że musi mu przeszkodzić.

Z ciężkim sercem ruszyła do domu, o którym opowiadał jej chłopak. Naprawdę nie chciała niszczyć mu tego, co powoli budował. Uniosła dłoń, by zapukać, ale usłyszała za swoimi plecami damski głos.

-Dobry wieczór. Coś się stało?- odwróciła się szybko w stronę głosu. Przed nią stała dość młoda kobieta. Dziewczyna rozpoznała w niej Ann, o której Ciel mówił z zamiłowaniem.

-Nie… A właściwie to tak… Mam sprawę do Ciela i pewnie również do Pani…- powiedziała zawstydzona pokojówka. Nie chciała być dla nikogo ciężarem. Naprawdę nie chciała.

~Sebastian~

Moją zadumę nad, skończonym już od jakiegoś czasu, obrazem przerwało pukanie do drzwi i głos Ann.

-Sebastian, Ciel? Śpicie?- szybko wciągnąłem spodnie i zarzuciłem koszulę na ramiona. Uchyliłem lekko drzwi i spojrzałem na nią. Stała jeszcze w płaszczu, a za nią stała jakaś dziewczyna.

-Ciel… ekhm…-zarumieniłem się.- Śpi. Coś się stało?

-Tak. A właściwie to nie.-zachichotała, zapewne z powodu mojego zakłopotania. Skrzywiłem się, wiedząc, że usłyszę na ten temat wiele docinek z jej strony.-Myślę, że Ciel zechce porozmawiać z naszym niepodziewanym gościem. Gdybyście mogli za dziesięć minut być na dole, byłabym zachwycona.

A potem odeszła razem z nieznajomą mi dziewczyną, która nie odezwała się nawet słowem. Pokręciłem głową i podszedłem do śpiącego Ciela. Uśmiechnąłem się, widząc jak przytula moją poduszkę, wciskając w nią nos. Delikatnie dotknąłem jego ramienia i potrząsnąłem nim.

-Ciel… Masz gościa… Nie znam jej, ale Ann ją wpuściła...I …

Chłopiec przetarł oczy krzywiąc się lekko, gdy się uniósł. Wiedziałem bardzo dobrze czemu, a to sprawiło, że na moje twarzy ponownie wykwitł rumieniec.

-Pomożesz mi się ubrać?-spytał cichutko. A ja przytaknąłem i znalazłem po omacku jego ciuchy. Gdy go ubrałem, doprowadziłem do porządku swoje odzienie. Powoli zeszliśmy na dół, gdzie czekała na nas Pani doktor wraz z tajemniczym gościem. Cóż tajemniczym dla mnie, bo Ciel podbiegł do dziewczyny i przytulił ją mocno.

~Ciel~

-Co tu robisz? I czemu tak późno? Wszystko w porządku?-zalałem przyjaciółkę lawiną pytań. Tak dawała mi krótkie odpowiedzi i poprosiła bym usiadł.
-Ciel… Twój ojciec się dowiedział, że to ja pomogłam ci uciec. Wyrzucił mnie i dlatego tu jestem… poza tym…-zamarłem gdy to powiedziała.

-Chwila-zaczął Sebastian zdziwiony równie mocno co ja.- Nikt cię nie śledził?

~Sebastian~

Najwyraźniej z moich ust padło pytanie, którego obawiali się wszyscy. Rudowłosa milczała, a Ciel zesztywniał i zdenerwowany wyjrzał przez okno.

Gdy była służka miała już otworzyć usta i powiedzieć coś, dostrzegliśmy na zewnątrz powóz i stukot ciężkich butów. Ta dziewczyna była śledzona. Przyszli za nią. Chciałem coś zrobić, ale drzwi otworzyły się z hukiem i wpadli przez nie rozjuszeni funkcjonariusze Yardu, a zaraz za nimi powolnym krokiem wszedł znany mi już mężczyzna. Czułem jak moje serce zamiera. Chciałem podbiec do Ciela, ale ten spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem, jakby przeczuwał, że tak skończy się jego kolejna ucieczka. Ann ścisnęła moją rękę.

-Widzicie panowie? Ta mała chińska flądra i ten pedofil z ulicy ukartowali wszystko porywając mojego jedynego syna- odezwał się hrabia beznamiętnym głosem, wskazując powoli palcem na mnie i pokojówkę.

-Aresztujemy pana, panie Michaelis za…

-Sam uciekłem z domu. Nikt mnie tu nie trzyma na siłę.- przerwał funkcjonariuszowi spokojnym głosem Ciel. Policjanci opuścili broń, ale wciąż pozostali w gotowości, by zareagować.

-Niestety paniczu Phantomhive. Musi Pan wrócić z ojcem do domu- powiedział otyły mężczyzna i odchrząknął zażenowany. Widać było, że nie wie o poczynaniach ojca Ciela.

Chciałem zaprotestować, ale chłopak znów rzucił na nas smutnym wzrokiem, zatrzymał się na mnie dłużej i dostrzegłem w jego oczach łzy, jednakże on odwrócił twarz w stronę ojca i policjantów. Ruszył ku wyjściu z domu. Czułem, że to spojrzenie było pożegnaniem, ale wiedziałem, że gdybym zaprotestował, Ciel mógłby mieć większe problemy.

Nagle dom stał się cichy. Uświadomiłem sobie, że to wszystko tak szybko się stało. Chciałem wybiec z domu i krzyczeć…

Tylko jaki miałoby mieć to sens?

Kocham cię, mój Książę…

~Ciel~

Siedziałem w swojej sypialni. Od wydarzeń z domu Ann minęło parę bolesnych i długich miesięcy. Przez ten cały czas, dom był pilnowany przez całą dobę. Nie miałem żadnej możliwości ucieczki, a dzień mojego ślubu zbliżał się nieubłaganie. Nie sypiałem, nie jadłem. Skończyło się nawet na tym, że mój ojciec osobiście przyszedł mnie nakarmić. Nie było to przyjemne zważywszy na to, że stłukł talerz i przycisnął moją twarz do jedzenia wymieszanego ze szkłem. Każdy oddech był dla mnie torturą, choć nie sprawiał mi bólu fizycznego.

Siedziałem w sypialni kolejne długie, bolesne dni. W końcu nadszedł Wielki Dzień. Od raza do rezydencji zjeżdżali się goście, a ja zostałem ubrany w elegancki, tradycyjny strój. Oglądałem się w lustrze dokładnie i spojrzałem na zegar. Już czas.

Zamknąłem drzwi od środka i chwyciłem kawałek pergaminu. Nie wiedziałem co mógłbym napisać, ale w końcu postanowiłem zrobić inną rzecz. Chwyciłem z półki doskonale znany mi utwór i zacząłem spisywać zaznaczony przez siebie fragment


Julio! kochanko moja! moja żono!
Śmierć, co wyssała miód twojego tchnienia,
Wdzięków twych zatrzeć nie zdołała jeszcze.
Nie jesteś jeszcze zwyciężoną: karmin,
Ten sztandar wdzięków, nie przestał powiewać
Na twoich licach i bladej swej flagi
Zniszczenie na nich jeszcze nie zatknęło.
Tybalcie, tyż to śpisz pod tym całunem?
Mogęż czem lepszem zadość ci uczynić,
Jak, że tą ręką, co zabiła ciebie,
Przetnę dni tego, co był twoim wrogiem?
Przebacz mi, przebacz, Tybalcie! Ach, Julio!
Jakżeś ty jeszcze piękna! Mamże myśleć,
Że bezcielesna nawet śmierć ulega
Wpływom miłości? że chudy ten potwór
W ciemnicy tej cię trzyma, jak kochankę?
Bojąc się tego, zostanę przy tobie,
I nigdy, nigdy już nie wyjdę z tego
Pałacu nocy; tu, tu mieszkać będę
Pośród twojego orszaku — robactwa.
Tu sobie stałą założę siedzibę,
Gdy z tego ciała znużonego światem
Otrząsnę jarzmo gwiazd zawistnych. Oczy,
Spojrzyjcie po raz ostatni! ramiona,
Po raz ostatni zegnijcie się w uścisk!
A wy, podwoje tchu, zapieczętujcie
Pocałowaniem akt sojuszu z śmiercią,
Na wieczne czasy mający się zawrzeć!
Pójdź, ty niesmaczny, cierpki przewodniku!
Blady sterniku, pójdź rzucić o skały
Falami życia skołataną łódkę!
Do ciebie, Julio! Walny aptekarzu!
Płyn twój skutkuje. Całując — umieram.*”


Pisząc czułem się jak Romeo, który myśli, że jego żona jest martwa. Ja co prawda wiedziałem, że Sebastian żyje, ale wiedziałem również, iż nigdy więcej go nie ujrzę. To było niemal to samo uczucie. Pustka. Złamane serce.

Odłożyłem pióro i przeczytałem jeszcze raz przepisany fragment. Odłożyłem książkę na miejsce i chwyciłem pas z szafy, przewiesiłem go przez ramę łóżka, na której był zawieszony baldachim. Stanąłem ostrożnie na ramie zacisnąłem pas na swojej szyi, chwyciłem delikatnie medalion i ścisnąłem w drugiej dłoni szkicownik, w którym na ostatniej stronie był dokładny portret Sebastiana. Rysowałem go poprzedniego dnia. Z pamięci. A pamiętałem go bardzo dokładnie.

Policzyłem po cichu do trzech.

Raz…

Dwa…

Trzy...

Oderwałem nogi od ramy i zawisłem w powietrzu od razu zaczynając się dusić i wierzgać. Zaciskałem mocno dłoń na szkicowniku, nie chcąc go przypadkiem upuścić. Wiedza, że Sebastian w tej chwili w jakiś sposób jest ze mną, dodawała mi odwagi. Nie bałem się dzięki głupiemu rysunkowi.

Drzwi otworzyły się.

-Ciel!

Nie żałowałem swojego wyboru. To musiało się tak skończyć.


Kocham Cię...


* "Romeo i Julia" William Szekspir : Akt Piąty, scena trzecia (2865-2919)

***********************************************************************************
Oto ostatni rozdział, miałam nadzieję, że nim go wstawię poznam waszą opinię na temat rozdziału czternastego, ale niestety...
Jutro pojawi się epilog, a ja wciąż żyję nadzieją, że pojawi się chociaż jeden komentarz <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz