poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział trzeci. Zgadzam się

-Zgoda.- powiedziałem cicho, czułem, że robię to wbrew sobie. Bałem się jak będzie wyglądało moje leczenie, skoro moim lekarzem jest mój największy kat. Zadrżałem i odwróciłem twarz.

-W takim razie… podpiszesz kilka dokumentów i jutro o godzinie szesnastej staw się w moim gabinecie.- uśmiechnął się miło i zaczął szukać czegoś w komputerze. Po chwili usłyszałem jak włącza się drukarka, mężczyzna wyciągnął dokumenty, postawił pieczątkę i podpisał się zgrabnym ruchem nadgarstka, gdy już to zrobił podsunął mi papiery razem z różowym długopisem. Udawałem, że czytam dokument, ale przez badawcze spojrzenie lekarza nie mogłem się skupić, westchnąłem cicho i we wskazanych miejscach złożyłem czytelny podpis. Gdy oddałem dokument, lekarz pożegnał się ze mną, a ja opuściłem gabinet. Cały czas byłem przerażony swoją przyszłością. Dwa miesiące w tym ośrodku… razem z największym dupkiem świata. Tak źle mi było, z tym, że pokazałem mu swoje ciało. Zapewne znów mu dawałem powody do śmiechu… mimo iż twierdził, że jestem chorobliwie wychudzony. Może coś w tym jest? Nie. Mówią to, bym przestał się odchudzać. No nic…

-I jak było?- Hana dopadał mnie wyraźnie zaciekawiona i objęła ramieniem w geście wsparcia.

-Od jutra na jakiś czas mam tu zostać. Ponoć ma mi to jakoś pomóc.- westchnąłem zrezygnowany, a kobieta pokiwała głową i poprowadziła mnie do wyjścia.

-Może to i dobrze, co? Z tego co mi wiadomo mimo młodego wieku to dobry lekarz i wie co robi. Ma to we krwi. Pomoże ci, zaakceptujesz się. Może dzięki temu miejscu znajdziesz sobie kogoś…- uśmiechała się i odgarnęła rude włosy.

-Wątpię w to, ale nie zaszkodzi spróbować.- uśmiechnąłem się do niej blado i odwróciłem wzrok. Wyszliśmy z kliniki i ruszyliśmy w stronę domu Hany i mojego brata. Kobieta główkowała się nad dzisiejszym obiadem, a ja delikatnie jej zasugerowałem, by zrobiła ulubione danie Mike'a.

-Masz całkowitą rację! Nic nie uszczęśliwi Mike'a bardziej, niż spaghetti! Ale musimy iść po drodze do sklepu. Nie mam ani mięsa, ani makaronu…- chwyciła mnie pod ramię i zaciągnęła do najbliższego sklepu, tam kupiliśmy wszystkie brakujące składniki. Rudowłosa jak zwykle trajkotała jak najęta. Zaczęła mi opowiadać jak Mike pobrudził jej ukochaną sukienkę i po tym przeżywał męczarnie w postaci tygodniowego celibatu. Zarumieniłem się. Słuchanie o życiu seksualnym brata jakoś niespecjalnie wzbudzało we mnie śmiech. Pewnie powodem była moja ogólna samotność.

Do domu weszliśmy dopiero po dwóch godzinach. Było mi słabo, słaniałem się na nogach, a powodem był zbyt duży wysiłek. Powiedziałem Hanie, że się położę na jakąś godzinę, ona tylko przytaknęła i popędziła do kuchni, by przygotować obiad. Udałem się do sypialni i ułożyłem na wygodnym łóżku, okryłem się ciepłym kocem i westchnąłem cicho. Życie to gówno. Ludzie do potwory, a on sam jest jeszcze większym gównem. Właśnie tak to wszystko widziałem. Urodzić się, pożyć, umrzeć. Taka prawda. Do tego, by żyć godnie musisz być piękny i głupi. Bo tylko piękni mają cudowne życie usłane różami. Ale nie ma istoty idealnej. Nikt taki nie jest i za samą wadę można uznać to, że wszyscy i tak kiedyś umrą. Szybciej, czy później… wszyscy skończą w jednej ziemi, wszyscy zostaną równo osądzeni. Smutne, a jakże prawdziwe.

Westchnąłem i zamknąłem oczy, przez to słońce zaczęła mnie boleć głowa. Może chociaż uda mi się przysnąć? Mam nadzieję.


Powoli odpływałem kołysany w ramionach Morfeusza. Cieplutko i wygodnie… to wystarczyło, bym po chwili zasnął spokojnie, skulony w kłębek. Tym razem nie dręczyły mnie koszmary, a ukochana i zarazem znienawidzona twarz nie niepokoiła.

Obudziłem się, gdy na dworze panował zmrok, poszedłem pod prysznic, ponieważ czułem, że jest mi strasznie gorąco. Jak tylko zszedłem na dół wmuszono we mnie odrobinę obiadu, który przygotowała rudowłosa. Potem pogadaliśmy wspólnie, obejrzeliśmy jakąś głupawą, nieśmieszną komedię.

-Wolę twoje żarty, Hana…- powiedziałem do kobiety, a ta zachichotała.

-Jestem w tym o wiele lepsza, słoneczko. Wszyscy się powinni ode mnie uczyć.- przyjęła postawę wojenną, wskoczyła na kanapę i wzniosła do góry zaciśniętą pięść.- Nie pozwólmy, by naszą telewizję opanowały kiepskie komedie! Nie dajmy krzywdzić naszych dzieci!

Spojrzałem na Mike'a, który wybuchł głośnym śmiechem, a rudowłosa spojrzała na mnie i wskazała palcem na męża.

-Widzisz? On się śmieje. I nie jest to związane z tym, że mam na sobie te kapcie.- uniosła nogę do góry i obejrzała wielkie, puchate kapcie z każdej strony. Uśmiechnąłem się delikatnie i pokręciłem głową. Przy nich czułem się swobodnie… Przynajmniej bardziej swobodnie niż przy innych. Wiem bardzo dobrze, że mój brat jest wspaniałą osobą, a jego żona to przeciwieństwo kreowanej przez media kobiety w związku małżeńskim. Ona była zawsze uśmiechnięta, piękna, troskliwa.

-Jestem pewien, że tak właśnie jest.- odpowiedziałem szybko, czując na sobie jej spojrzenie. Cały czas udawałem śmiertelnie poważnego.

Około północy pożegnałem się z nimi, widząc, że potrzebują trochę prywatności. Udałem się do pokoju, gdzie od razu zasnąłem. Obudziłem się z samego rana i od razu zacząłem pakować. Moją głowę zaprzątały różne myśli. Wszystkie sprowadzały się do jednego. Jak będzie w tym ośrodku? Czy lekarz go sobie przypomni? Co zrobi jeśli go rozpozna? Znów go skrzywdzi?

Przez czarne myśli, w moich oczach stanęły łzy, ukryłem twarz w dłoniach i usiadłem w kącie pokoju. Poczułem mdłości. A obiecałem sobie, że przestanę! Że już nie będę wymiotował. Wstałem gwałtownie i pobiegłem do łazienki, pochyliłem się nad muszlą klozetową. Wymiotowałem. Po raz kolejny odczuwałem to palące uczucie. Zaciskałem co jakiś czas powieki. Gdy skończyłem, ktoś zapukał.

-Yuu? To ja. Mogę wejść?- Mike. Zapewne pomyślał, że spowodowałem wymioty specjalnie.

-Tak.- szepnąłem blady i zmęczony torsjami. Mężczyzna wszedł, pomógł mi wstać i umyć zęby.

-Co się stało? Specjalnie…?- uniósł brwi, a ja słabo zaprzeczyłem głową. Mój brat odetchnął z ulgą i zaprowadził do sypialni. Pomógł mi się położyć.- Odpocznij sobie. Przyniosę ci herbatę z cytryną. Poczujesz się lepiej, co?

Znów przytaknąłem. Nie miałem siły, takie akcje wysysały z mojego ciała mnóstwo energii.

Do czasu wyjazdu z domu nie było już żadnych rewelacji. Mike i Hana zawieźli mnie pod ośrodek, pożegnali się ze mną i obiecali, że będą mnie często odwiedzać i codziennie dzwonić.

-...I pamiętaj! Masz być grzeczny, nie bić się z innymi dziećmi i nie graj z nimi w butelkę!- pogroziła palcem roześmiana kobieta. Jej dobry humor podnosił mnie na duchu.

-Dobrze, dobrze… - uśmiechnąłem się blado i wysiadłem z samochodu, zarzuciłem na ramię torbę i ruszyłem w stronę ośrodka, gdy chwyciłem za klamkę, obejrzałem się do tyłu i pomachałem najbliższym osobom w swoim życiu. Potem tylko KLIK! I już postawiłem jedną nogę w przestronnej poczekalni.- Dam radę.

*********************************************************************************
No i jest! ^^ Mam nadzieję, że się podoba :3 Pozdrawiam i postanowiłam zasiąść do Humana :D Nie wiem jeszcze kiedy się pojawi, ale niedługo ^^

Tymczasem przedstawię wam mój plan działania ^^ Teraz idę pisać Malarza, potem wrócimy do Yuu. Postaram się wstawiać wymiennie i kilka razy w tygodniu, lub jeden raz w tygodniu ^^


4 komentarze:

  1. Już wiem, że uwielbiam Hanę. Jest genialna i trochę przypomina mi siebie :D. Myślę, że byłybyśmy wspaniałymi przyjaciółkami. Szkoda, że to tylko Twoja wymyślona postać... Ech... No ale nie ma się co dołować, prawda? Jeśli chodzi o notkę, podobała mi się :). Najlepsza Hana! Co do Yuu, mam nadzieję, że wytrzyma i znajdzie prawdziwą miłość. Och! Jak ja bym już chciała zobaczyć minę doktorka, kiedy dowie się, że to on doprowadził swojego pacjenta do takiego stanu! Niech cierpi! I to chyba tyle ode mnie :).

    Mnóstwa weny życzę i pozdrawiam cieplutko :).

    Twoja R ♥.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem ci napisac bo do niczego nie mozna sie przyczepic nocia fajna czekam na kolejn pozdrawiam cieplutko :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało mi się bardzo 😊 czekam na kolejne rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Kochana!

    Jako że nie masz zakładki "spam", informuję tutaj ;). Nominowałam Cię do LBA. Mam nadzieję, że się w to bawisz :D. Będę niesamowicie wdzięczna za udzielenie odpowiedzi na moje porąbane pytania :D. O, a link tutaj: http://fairytail-another-story.blogspot.com/2016/02/nominacja-do-liebster-blog-award-czyli.html

    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń