Wstał
popołudniu i zjadł kanapki przygotowane przez młodą, piękną
żonę. Wiele osób dookoła zazdrościło mu tego wspaniałego
życia, on sam szanował to
co miał.
Dostał właśnie świetnie opłacalną propozycję pracy jako nocny
stróż w jakimś domu strachów, który był już nieczynny od lat.
Podobno ostatnimi czasy ktoś został tam brutalnie zamordowany, ale
raczej mało go to obchodziło, bo pewnie ofiara miała zatargi z
kimś i została pozbawiona życia.
-Uważaj
na siebie, Bob. Nadal się obawiam co do tej pracy… Może lepiej
zostań? Twój szef na pewno się nie połapie. Masz klucze… no i
będziesz tu bezpieczny…- brunetka jak zwykle panikowała, robiąc
niepotrzebne zamieszanie, ale mężczyzna starał się zrozumieć
żonę. Na jej miejscu też, by się bał, ale na szczęście kobietą
nie jest. Wstał z uśmiechem, objął ukochaną i złożył
pocałunek na jej czole.
-Nie
bój się. Obiecuję, że około siódmej będę jadł z tobą
śniadanie, a potem położę się spać. A za pięć dni pojedziemy
na weekend w góry… Pamiętaj, że nie możesz się denerwować,
Lucy. Nosisz pod sercem nasze dziecko.- pogłaskał jej plecy i
posprzątał po swoim posiłku.- Teraz masz czas na zakupy i plotki z
koleżankami, bo jak skończę służbę… Bardzo mocno cię
przytulę i pójdziemy na romantyczny spacer, tak jak kiedyś.
-Ufam
ci. Napisz od czasu do czasu, okej? Będę się mniej denerwować,
jak obudzę się w nocy i zobaczę wiadomość.- wydęła usta i
usiadła przy stole popijając herbatę Mężczyzna zaśmiał się i
pokręcił głową.
-Oczywiście
kochanie. Postaram się. A tymczasem pozwól, że wezmę prysznic, a
potem upieczemy jakieś pyszne ciasto.- zaśmiał się, widząc wzrok
kobiety.
-Upieczemy?
Żarłok. Wszyscy dobrze wiedzą, że ja upiekę.
Poszedł
do łazienki ze śmiechem.
Po
kilku godzinach, pożegnał się z czarnowłosą i wsiadł do
samochodu, odpalił go i ruszył w stronę Freadbear's Fright .
Gwizdał pod nosem jakąś melodię, a gdy zaparkował przed dawną
pizzerią, przypiął do koszuli odznakę. Wysiadł i wszedł do
budynku, w którym się zamknął. Wyciągnął telefon i spojrzał
na godzinę. Za dwadzieścia minut zaczyna zmianę. Postanowił
oswoić się ze swoim stanowiskiem pracy, a porozgląda się kiedy
indziej.
Wszystko
wokół mężczyzny wydawało się zgniłe i zielonkawe, co napawało
lekkim obrzydzeniem.
-Ale
tu syf. Bardziej im się przyda sprzątaczka, niż nocny stróż. Kto
się zapuszcza w takie miejsca… Ugh!- wzdrygnął się i za pomocą
mapki narysowanej przez pracodawcę, którą otrzymał wraz z
kluczami, wszedł do pomieszczenia dla strażnika. Pierwsze co
rzuciło mu się w oczy to zaschnięta krew, która „ozdabiała”
kafelki.- Nawet nie posprzątali po tym gościu?
Usiadł
za biurkiem i dostrzegł tablet oraz komputer, włączył obydwa. Na
komputerze znajdował się obraz z kamer, odtwarzacz audio i opcja
zamykania wentylacji. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Naprzeciw
niego była ogromna szyba z widokiem na korytarz prowadzący do
biura. W lewym rogu stał karton z kolorowymi maskami. Biuro nie
miało drzwi, a zaraz za wyjściem stał manekin niedźwiedzia,
wgapiający się w osobę w pomieszczeniu pustymi oczodołami.
-No
dobrze. Czas zacząć najnudniejszą noc w moim życiu.- westchnął
i wysłał jeszcze żonie sms, że wszystko jest w porządku.
„…12:00
Oglądam cię…”
Oglądam cię…”
Przeskakiwał
spokojnie z kamery na kamerę, nie zwracał na nic szczególnej
uwagi. Raczej miał to gdzieś. Zaczął grać w jakąś nudną grę
na telefonie. W pewnym momencie przestał oglądać obraz w kamerze i
uciął sobie drzemkę. Nie zauważył więc, jak pewien złotooki
mężczyzna powolnym krokiem, z szyderczym uśmiechem zbliża się do
biura.
-Vincent.-
szepnął znajomy mu głos, który sprawił, że jego ciało
zesztywniało i napawało się cudownym dźwiękiem. Skubaniec miał
go w garści. Nadal nie wiedział jak to możliwe, że teraz ma go na
co dzień tylko dla siebie. I
choć nocą staje się jego łańcuchem, lubił takie więzienie,
przestał wołać dom w tym piekielnym miejscu.
„…1:00
Zaczynam grę…”
Zaczynam grę…”
W
końcu dziwne uczucie zniknęło i znów mógł się ruszyć.
-Jestem
Springtrap.- wyszczerzył zęby do niższego chłopaka o czarnych jak
smoła oczach, ciemnobrązowych włosach ze złotymi pasemkami. Był
blady i miał na sobie podobny strój do tego, który miał na sobie
uszasty, z tym że jego był o wiele czystszy i niemal niezniszczony.
Pod
szyją miał fioletową muchę, a na głowie kapelusik w tym samym
kolorze. Młodszy westchnął,
złapał
dłoń Vincenta, wspiął się i pocałował delikatnie.
-W
taki razie, Springi, proszę cię, byś był miły dla naszego nowego
gościa.- uśmiechnął się wesoło.
-Zmuś
mnie, Freadbear! - zaśmiał się i zaczął biec do kolejnego
pomieszczenia.
„...2:00
Przemykam się…”
Przemykam się…”
-Jesteś
coraz bardziej dziecinny, Springi. Jak pierwszy raz się spotkaliśmy…
byłeś ŚMIERTELNIE poważny.- ruszył za nim powoli.- Hello~
Uszasty
jak na zawołanie wynurzył się z cienia
i chwycił chłopaka w pasie, uniósł nad ziemie, by być z nim na
równi. Zetknął się z nim czołem i patrzył mu w oczy. To ciało…
wciąż takie żywe i ludzkie. Takie kruche i ciepłe, mimo wszystko
wciąż żałował tego co zrobił, gdyż czuł cząstkę nienawiści
w chłopaku.
-Wciąż
mnie ignoruje co? Powinien teraz mnie wypatrywać i trząść
portkami. Ja zaraz po niego pójdę.- odstawił chłopaka i ruszył
szybko, a brązowowłosy wywrócił oczami, powoli nudziło go
zachowanie mężczyzny.
„…3:00
Wypatruj mnie!...”
Wypatruj mnie!...”
Złotowłosy
biegł szybko w stronę biura, nie czuł, by Jeremy go ograniczał
swoim niewytłumaczalnym darem. Nadal się cieszył, że tamtego dnia
uciekł do ukrytej piwnicy, należącej do byłej lokacji. Znalazł
tam złotego Freddy'ego. Pierwszy model, ten sam, który doprowadził
do śmierci jego syna. Dzięki temu, teraz całymi dniami może
trzymać w ramionach tego ślicznego, ciepłego chłopaka. To co, że
nocą stają się przeciwnikami? Są razem i tylko to się liczy. Nie
są już samotni, oboje mają na ustach uśmiech, siadają rankiem w
piwnicy, Vincent opowiada
o tym jak było kiedyś w pizzerii. Nic nie zakłóca ich
nawiązującej się więzi. Tylko czasem, gdy Jeremy zasypia… budzą
go koszmary. Mówi wtedy, że złote oczy są czerwone jak krew i
zabijają go. Po każdym takim koszmarze, myśli, że jest żywy i
chce wrócić do domu. Za każdym razem płacze, bo nie może wyjść.
Mężczyzna wtedy jest niebywale smutny i ma nadzieję, że kiedyś
chłopak zapomni o swoim ludzkim życiu.
„…4:00
Przesrane masz!...”
Przesrane masz!...”
Brązowowłosy
skoczył na plecy uszastego, objął mocno jego szyję i oplótł
nogami w pasie. Pocałował go w kark i zmierzwił mu włosy.
-Mam
nadzieję, że już się poddajesz kochaniutki!~ Troszkę znużyła
mnie tak gra, a twoja rzekoma przyszła ofiara ma cię głęboko w
czterech literach. Uśmiechnął się i zeskoczył z niego, skakał
wokół jego postaci i śpiewał jakieś dziecięce piosenki, a on
napawał się widokiem jego ciała. Uśmiechnął się po raz kolejny
tej nocy, przeczesał włosy i kompletnie ignorując niemalże
wszystko, złapał go, przechylił i mocno pocałował. Uwielbiał
smak tych ust. Nadal był tak cudowny jak za życia. Podobnie było z
zapachem włosów. Nadal był kwiatowy
z nutką truskawki.
-Teraz
mogę się poddać. I tak zaraz szósta. Dopadnę go innej nocy!-
pogroził Jeremy'emu palcem.
„…5:00
Zasady znasz!...”
Zasady znasz!...”
Bob
opuścił budynek i wrócił do żony. Dwoje
mężczyzn
zeszło powoli do piwnicy śmiejąc się i rozmawiając o ich
ulubionej muzyce, gdyż poprzedniego dnia znaleźli w piwnicy stare
kasety. Nie
przejmowali się przykrymi rzeczami i
Vincent miał nadzieję, że zostanie już tak na zawsze. Pamiętał
bardzo dobrze, jak myślał, że stracił wszystko już na wieki.
-Jeremy…-
wstał i chwycił jeszcze ciepłe serce, wyszedł z pomieszczenia
ostatni raz spoglądając na nieruchome ciało. Tulił do siebie
mięsień i wszedł do dawno nieodwiedzanych przez siebie
pomieszczeń, krążył bez celu, słyszał jak nad nim
funkcjonariusze rozprawiają o brutalnym morderstwie.
I
wtedy znalazł kostium złotego niedźwiedzia. Rozpruł go i włożył
w niego serce ukochanego. Nie spodziewał się tego, co wydarzyło
się dzień później, gdy wszedł nocą na górę i napotkał
płaczącego w kącie chłopaka.
-Springi!
Zamyśliłeś się…- uśmiechnął się wesoło chłopak.
-Przepraszam…-
pocałował brązowowłosego w policzek i uśmiechnął się czule.-
Już nigdy nie pozwolę ci mnie opuścić…
-Ja
nie pozwolę ci zobaczyć fioletu…
-Nie
chcę go widzieć… Mam ciebie…- zdjął mu fioletowy kapelusz i
ułożył go na swoich kolanach.
Oboje
myśleli, że dla takich jak oni nie ma szczęśliwych zakończeń.
Jeden z nich zrobił coś wbrew sobie, by jego umęczona dusza
zobaczyła upragniony fiolet.
Mieli
zostać bohaterami tragicznymi, ale przezwyciężyli
okrutny los.
I
znalazłem obsesję… Teraz jesteśmy tylko ty… i ja… Na
wieki…
Tyle
lat minęło odkąd widziałem tu twarz…
Byłem
samotny i zniszczony,
wciąż wołałem dom…
I
wtedy przyszedłeś…
Męczony duchami przeszłości…
Uruchomiłeś
mnie… Poczułem jakby znów biło moje serce…
Ale
teraz masz już nową obsesję… I jesteśmy tylko ty… i ja...
*****************************************************************************
To teraz pisać kto się zdziwił i przetarł kilkukrotnie oczy? xD Wasza Ozzy siedziała do czwartej nad ranem i reanimowała Jeremy'ego :D
Powiem wam szczerze, że długo się zastanawiałam nad sensem tej krótkiej serii, ale stwierdziłam, że dam szansę sobie i swoim umiejętnościom.
Kto z was nie zna gry i fabuły, polecam gorąco! Może gra sama w sobie nie jest jakaś wybitna, ale fabuła tajemnicza i osobom takim jak ja daje duże pole do manewru i jest to efekt tego, że fabuła w ogóle nie została wyjaśniona przez autora, a on sam jest bardzo tajemniczy i naprowadza nas na wszystko drobnymi gestami (teraz wyszła jego nowa gra związana z tą serią, ale usunął ją po kilku dniach i stwierdził, że musi ją dopracować i potem wydać za darmo dla wszystkich, co mnie niezmiernie ucieszyło). Cztery części gry, RPG na ich podstawie, książka i film w przygotowaniu. Czekam niecierpliwie aż wszystko się wyjaśni :D
Springtrap od zawsze był samotny, jest też moim ukochanym animatronikiem, który ma uśmiech typowego pedofila i stwierdziłam, że on aż się prosi o przywrócenie do świetności złotego Freddy'ego. W końcu nim Vincent ( jego imię wymyślił fandom xd) został zatrzaśnięty w kostiumie, animatronik był jednym z pierwszych w restauracji.
Jak dokładnie doszło do śmierci Purple Guy'a? To logiczne i spójne. Tak jak zginęło to dziecko w paszczy Freadbear'a, chociaż w tym przypadku łzy sprawiły, że w szczęce endoszkieletu powstało zwarcie, które doprowadziło do zaciśnięcia się ich na głowie chłopca. W przypadku Vincenta wiele zdziałało wątpliwe bezpieczeństwo kostiumu Spring Bonnie'go i przeciekający dach. Sprężyny puściły i wbiły z ogromną mocą w ciało.
Może troszkę wam rozjaśniłam jak doszło do śmierci Vincenta. I mam nadzieję, że nie zawiedliście się tym rozdziałem, a wręcz cieszycie się, że jednak nadeszła noc szósta, która wszystko kończy. Tak, teraz możemy pożegnać się z Jeremy'm oraz Vincentem. I uważam, że dobrze postąpiłam znów łącząc na wieki kultowe animatroniki z pierwszych lokacji. Nie uważacie, że dopełniają się idealnie? Springtrap idzie zabić, a Freadbear powstrzymuje go i chroni jego niczego nieświadome ofiary.
Tak więc może zrobimy coś szalonego? Wiem, że komentują dwie, w porywach trzy osoby, ale możecie zadać pytanie bohaterom. Jakie chcecie ^^ Do zobaczenia, biegnę pisać historię naszego chudego grubaska <3
Żegnajcie!~
Powiem wam szczerze, że długo się zastanawiałam nad sensem tej krótkiej serii, ale stwierdziłam, że dam szansę sobie i swoim umiejętnościom.
Kto z was nie zna gry i fabuły, polecam gorąco! Może gra sama w sobie nie jest jakaś wybitna, ale fabuła tajemnicza i osobom takim jak ja daje duże pole do manewru i jest to efekt tego, że fabuła w ogóle nie została wyjaśniona przez autora, a on sam jest bardzo tajemniczy i naprowadza nas na wszystko drobnymi gestami (teraz wyszła jego nowa gra związana z tą serią, ale usunął ją po kilku dniach i stwierdził, że musi ją dopracować i potem wydać za darmo dla wszystkich, co mnie niezmiernie ucieszyło). Cztery części gry, RPG na ich podstawie, książka i film w przygotowaniu. Czekam niecierpliwie aż wszystko się wyjaśni :D
Springtrap od zawsze był samotny, jest też moim ukochanym animatronikiem, który ma uśmiech typowego pedofila i stwierdziłam, że on aż się prosi o przywrócenie do świetności złotego Freddy'ego. W końcu nim Vincent ( jego imię wymyślił fandom xd) został zatrzaśnięty w kostiumie, animatronik był jednym z pierwszych w restauracji.
Jak dokładnie doszło do śmierci Purple Guy'a? To logiczne i spójne. Tak jak zginęło to dziecko w paszczy Freadbear'a, chociaż w tym przypadku łzy sprawiły, że w szczęce endoszkieletu powstało zwarcie, które doprowadziło do zaciśnięcia się ich na głowie chłopca. W przypadku Vincenta wiele zdziałało wątpliwe bezpieczeństwo kostiumu Spring Bonnie'go i przeciekający dach. Sprężyny puściły i wbiły z ogromną mocą w ciało.
Może troszkę wam rozjaśniłam jak doszło do śmierci Vincenta. I mam nadzieję, że nie zawiedliście się tym rozdziałem, a wręcz cieszycie się, że jednak nadeszła noc szósta, która wszystko kończy. Tak, teraz możemy pożegnać się z Jeremy'm oraz Vincentem. I uważam, że dobrze postąpiłam znów łącząc na wieki kultowe animatroniki z pierwszych lokacji. Nie uważacie, że dopełniają się idealnie? Springtrap idzie zabić, a Freadbear powstrzymuje go i chroni jego niczego nieświadome ofiary.
Tak więc może zrobimy coś szalonego? Wiem, że komentują dwie, w porywach trzy osoby, ale możecie zadać pytanie bohaterom. Jakie chcecie ^^ Do zobaczenia, biegnę pisać historię naszego chudego grubaska <3
Żegnajcie!~
|Klepię miejsce! :3
OdpowiedzUsuń~Strzyga
Yay! Ozzy! Dziękuję za ten happy end, na który czekałam! I masz rację, Vin i Jem dopełniają się idealnie :). Najważniejsze, że kolejni strażnicy nie będą umierać, a nasi bohaterowie są szczęśliwi, bo maja siebie. Sądzę, że nic więcej im nie potrzeba. Wiadomo, jak się nie ma do kogo gęby otworzyć, człowiek wariuje. Co z tego, że Vin to martwy osobnik? Animatronik kurczowo trzymał go przy życiu i pozwalał na te wszystkie mordy, które nareszcie ukrócił Jeremy. Nie ma chyba nic lepszego, niż takie zakończenie :). Bardzo Ci za nie dziękuję, jak również za to, że wyjaśniłaś aspekty, które od dłuższego czasu mnie nurtowały. Ja zwyczajnie nie zapoznałam się z grą i nie planuję tego robić, dlatego moja nieznajomość tematu została zamieniona na lekkie liźnięcie :). I to mi w zupełności wystarczy. Mnóstwa weny i wszystkiego, co najlepsze, Kochana :*. I powiem Ci, że byłam zaskoczona, ale nie tym, że ożywiłaś Jeremy'ego, ale tym, że dodałaś kolejną noc :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Twoja R ♥.
Dokładnie o zaskoczenie osób nieznających do końca gry mi chodziło :D Wszyscy sugerują się tym, że w tytule jest pięć nocy, jednakże rzeczywistość jest inna, więc szósta noc nie jest moim wymysłem...lecz zgrabnym wykorzystaniem budowy gry ^^ Mogłam dać noc siódmą, ale stwierdziłam, że na szóstej się zakończy. Mimo wszystko mam zamiar napisać jeszcze parę FnaFowskich opowiadań i mam nadzieję, że nie zrazi cię to. W kolejnych postaram się napisać wszystko bardziej zrozumiale, albo postąpię jak tu i wytłumaczę niektóre aspekty na samym końcu. To opowiadanie było już od miesięcy przemyślane i celowo Was oszukałam poprzednim fałszywym zakończeniem. Owszem, mogłam zakończyć to śmiercią Jeremy'ego... ale zbyt go pokochałam <3 x,D
UsuńRównież cię pozdrawiam i czatuj jutro, bo coś się pojawi ^^
Mam nadzieje ze kolejne bada z foxy'im :D Czy tylko ja go kocham?
UsuńCiekawe ciekawe
OdpowiedzUsuń