Kocha
mnie…
Nie
zdążyłem nic odpowiedzieć, ponieważ chłopak zasnął z
delikatnym uśmiechem. W jakim sensie mnie kocha? Przecież to
niemożliwe, że darzy mnie tym typem miłości, którym obdarza się
kochanka.
Wpatrywałem
się w niego i szybko coś postanowiłem. Chwyciłem szkicownik i
ołówek, mimo panującej wokół ciemności, byłem w stanie
dostrzec co robię. Zacząłem szkicować śpiącego Ciela. Wydawał
się być w tym momencie taki mały i bezbronny, choć za dnia był
zupełnie inny. Uwielbiałem w nim to, że potrafi być silny, naraz
będąc delikatnym jak płatek róży. Coś mi błysnęło w jego
dłoni, którą zaciskał przy piersi. Podszedłem bliżej i
ukucnąłem przy łóżku. W dłoni kurczowo ściskał srebrny
medalion. Uśmiechnąłem się delikatnie. Ostrożnie, opuszkami
palców, pogłaskałem jego policzek.
Zmarszczył
lekko nos, przez co szybko zabrałem dłoń, w obawie, że go
przebudziłem. Jednak nic takiego się nie wydarzyło, a po chwili
grymas zniknął z jego twarzy. Westchnąłem i wróciłem do
szkicowania. Nie wiem ile czasu minęło odkąd zacząłem, ale
chciałem, by ten szkic był idealny.
Gdy
skończyłem, na dworze już świtało. Przetarłem oczy i wstałem z
miejsca. Przeciągnąłem się i ruszyłem w stronę łóżka. Przez
chwilę myślałem nad tym, czy się rozebrać, czy pozostać w
ubraniu. W końcu rozebrałem się do bielizny i wślizgnąłem pod
kołdrę obok chłopaka. Niepewnie go objąłem i wtuliłem twarz w
jego włosy. Truskawki. Pachniał tak cudownie truskawkami.
Przeczesałem miękkie kosmyki i myślałem. Mogłem go już nigdy
nie zobaczyć. Nigdy się nie dowiedzieć jak się ma. Czy jest
zdrowy, szczęśliwy, czy dobrze się odżywia i pilnie uczy. Tak
niewiele brakowało, bym już nigdy nie mógł go przytulić i poczuć
ciepło jego ciała.
Głaskałem
jego włosy, poczułem nagłe zmęczenie i ogarniający mnie spokój.
Wtuliłem twarz w poduszkę i przymknąłem oczy. Chciałbym, żeby
nigdy nie nadszedł ranek. Teraz jest mi przyjemnie i ciepło.
~Ciel~
Niósł
mnie na rękach w stronę pokoju, a ja w tym momencie, mimo okropnego
zmęczenia, postanowiłem mu wyznać to, co uświadomiła mi moja
przyjaciółka. Gdyby ktoś spytał, czy się denerwowałem,
odpowiedziałbym, że umierałem ze strachu.
-...Chciałem
ci tylko coś wyznać…- zawahałem się, a mój głos zadrżał.
Zamilkłem, próbując się uspokoić. Obserwowałem jak otwiera
łokciem drzwi, a potem zamyka je za nami kopnięciem. Niósł mnie w
stronę łóżka, przez moment zauważyłem, że na mnie zerka.
Ułożył mnie na materacu i okrył pierzyną, następnie przysiadł
bokiem na łóżku. Obserwowałem jego bladą, przystojną twarz.
Wziąłem głęboki wdech.
A
co jeśli mnie wyśmieje? Albo wyjdzie i zostawi? Boże czy on może
poczuć coś głębszego do takiego szczeniaka jak ja? Czy to ja
wiruję, czy pokój?
Złapałem
mocno jego dłoń i ścisnąłem.
-Bo
ja… chyba cię pokochałem, wiesz?- uśmiechnąłem się, a emocje
opadły i znów dopadło mnie zmęczenie.
Miałem
nadzieję, że rano porozmawiamy o tym, co właśnie mu wyznałem.
Obudziłem
się dość wcześnie, czemu winne były promienie słoneczne
wpadające przez okno. Czułem na plecach coś przyjemnie ciepłego.
Odwróciłem się w stronę tego czegoś, a raczej kogoś.
Sebastian
leżał tuląc mnie do siebie. Spał, a spomiędzy jego ust uciekało
cichutkie chrapanie, bardziej kojarzące się z mruczeniem.
Uśmiechnąłem się, ale zaraz potem poczułem jak zalewa mnie fala
gorąco. Moje policzki wręcz paliły. Byłem nagi.
-Masz
gorączkę, Ciel?- usłyszałem przy swoim uchu, ten przyjemny głos,
a moje ciało przeszły ciarki. Jak nie przestanie to naprawdę będę
miał gorączkę jak nic.
-N-nie…
wszystko w porządku…- mój głos wydawał mi się być bardzo
zachrypnięty, więc odchrząknąłem. Czułem na sobie jego wzrok,
ale nie chciałem się odzywać.
-Ja
chyba ciebie też…-wyszeptał a moje oczy rozszerzyły się w
szoku. Czy on mówi…- Bardzo dobrze wiesz o co mi chodzi.
Obserwowałem cię bardzo długo Ciel. Jakoś od początku grudnia.
Malowałem cię niezliczoną ilość razy. Myślę o tobie średnio
co dwie sekundy. To musi być to, prawda?
Obserwowałem
go uważnie, jakby czekając aż zacznie się ze mnie śmiać i
powie, że żartował. Ale nie zrobił tego. Minęło kilka minut, w
ciągu których czekałem aż to zrobi. On jednak uśmiechał się do
mnie delikatnie i powoli przeczesywał długimi palcami moje włosy.
-Ty…
nie żartujesz, prawda?- zapytałem, wciąż nie dowierzając w to,
że mówi zupełnie poważnie.
-Czemu
miałbym żartować? Z miłością nie ma żartów, Ciel. Nie wolno
jej wyśmiewać.- zmarszczył nieco brwi, ale po chwili uśmiechnął
się i złożył na moich wargach delikatny pocałunek. Zupełnie
inny niż ten w nocy, który przepełniony był strachem i jakimś
dziwnym rodzajem tęsknoty. Gdy się ode mnie oderwał, mógł
podziwiać moje czerwone policzki.
Uśmiechnąłem
się szeroko w jego stronę. Mojego szczęścia nie dało się opisać
słowami.
-A
teraz chodźmy na dół. Zrobimy śniadanie, Ann pewnie już jest w
szpitalu.- pocałował mnie w policzek i podniósł się. Otworzyłem
usta z wrażenia i obserwowałem jego umięśnione plecy. Gdy się
odwrócił w moją stronę szybko zamknąłem usta.
-Możesz…
podać mi coś do ubrania?…-powiedziałem cicho. Po jakimś czasie
zeszliśmy na dół. Oboje byliśmy już w pełni ubrani i gotowi
przywitać nowy dzień. Zjedliśmy przepyszne śniadanie, które
przygotował czarnowłosy i wróciliśmy do naszej małej pracowni.
-Malujesz
coś?- zapytałem, siadając na łóżku. Uśmiechnąłem się gdy
przytaknął i chwycił sztalugę.-A co takiego?
-...hmmm…
Coś pięknego… - uśmiechnął się ciepło w moim kierunku i
położył na sztalugę nowe płótno.
-Chciałbym
ci kiedyś pozować, wiesz? To by było ciekawe doświadczenie.-
zaśmiałem się i wstałem podbiegłem do niego i chwyciłem mój
szkicownik, który mi podarował, bym mógł ćwiczyć.- Nigdy nie
próbowałem rysować, ale ty mnie nakłoniłeś i patrz, jednak
umiem coś robić dość dobrze.
Przytuliłem
się do niego i zajrzałem do jego szkicownika, który właśnie
otworzył. Zerknąłem na niego w górę.
-To
ja? Kiedy to naszkicowałeś? Jest idealny!- krzyknąłem
rozemocjonowany. Naprawdę szkic był przepiękny. Można było z
niego odczytać panujący wtedy spokój w sypialni.
Sebastian
najwyraźniej nieco się zmieszał, podrapał się po karku, unikając
moich oczu. Mogłem przysiąc, że jego policzki się lekko
zaróżowiły. To było słodkie, moja kuzynka na pewno wpadłaby w,
typowy dla niej, szał spowodowany zbyt dużą ilością słodyczy w
okolicy.
Obserwowałem
jeszcze chwilę z uśmiechem szkic. Oddałem czarnowłosemu
szkicownik i chwilę stałem obserwując widoki za oknem. W nocy
śnieg lekko przyprószył calutki Londyn, który teraz wyglądał
niczym z bajki. Wziąłem głęboki wdech.
-Sebastian?
Naszkicowałbyś…- odezwałem się wciąż wlepiając wzrok w
okno.- Naszkicujesz akt…?
*********************************************************************************
No dobra jest trzynasty, bardzo dziękuję za to, że ktoś jednak dał znak ^^ Zbliżamy się do końca coraz bardziej, przed nami jeszcze dwa, może trzy rozdziały i epilog. Chyba, że postanowię rozciągnąć trochę akcję ^^ Nadal proszę o komentarze i ewentualnie jeśli ktoś czyta na komputerze, a nie lubi komentować, niech zostawi chociaż znak w postaci oceny, jaką byście dali rozdziałowi. Wczoraj dodałam tę opcję :* Trzymajcie się i możliwe, że do jutra ^^ A w następnym...będzie się działo B)