-Jak to?! Straciliśmy koło?!- wrzasnąłem na
kamerdynera, który stał przy wejściu do powozu. Był cały przemoczony, z
końcówek jego włosów kapała woda.
Wygląda na to, że utknęliśmy na jakiejś polnej
drodze w środku gwałtownej burzy.
Jak to się stało? Otóż po wyjściu z zakładu
pogrzebowego od razu ruszyliśmy w drogę i niechętnie przyznaję, ale Sebastian
miał rację. Nie powinniśmy byli ruszać się dziś z rezydencji. Po drodze w
drzewo uderzył piorun, co spłoszyło konie i te uciekły. Nie było sensu ich
gonić, gdyż i tak byśmy nie ruszyli, co uświadomił mi Sebastian. Jeden z koni
roztrzaskał koło powozu. I tak oto zaistniała obecna sytuacja.
A ja tak bardzo marzyłem o ciepłym posiłku oraz
herbacie. Zaczynało robić się okropnie zimno, co odczuwałem dość wyraźnie.
Westchnąłem i schowałem twarz w dłoniach. Przypomniałem sobie o Sebastianie,
stojącym przed powozem i moknącym. Będąc na zewnątrz podczas burzy po prostu
się jej bałem, więc bez chwili zastanowienia zaprosiłem Sebastiana do powozu.
Chyba nikt na moim miejscu nie chciałby siedzieć w nim samotnie.
Kamerdyner ściągnął przemoczoną marynarkę, a ja
mimowolnie zerknąłem na niego. Mokra koszula przylepiła się do ciała demona i
teraz widziałem jaki umięśniony jest. Momentalnie ,zrobiłem się czerwony na
twarzy i poczułem lekkie ukłucie zazdrości. Sam nigdy nie będę taki umięśniony
i to nawet nie przez to, że nie mam żadnego wysiłku, a bardziej dlatego, że
Sebastian przepowiedział mi śmierć za młodu.
Postarałem się szybko odwrócić wzrok i opanować
rumieńce, Sebastian w tym czasie zdążył zdjąć z siebie przemoczone ubrania,
więc został w samej bieliźnie.
-Wybacz mi paniczu brak ubrań, ale nie chciałem
zamoczyć powozu, jak tylko przeschną ubiorę się natychmiast.
Skinąłem tylko głową nie patrząc w jego stronę,
drżałem z zimna i spoglądałem przez okno. Nagle poczułem jak coś ciepłego mnie
otula. Koc. Zerknąłem na czarnowłosego i odchyliłem materiał lekko.
-Chodź. Wciąż jest mi zimno. Masz mnie ogrzać.-
wymamrotałem niewyraźnie, chciałem ukryć ciało demona pod kocem, by patrzenie na
niego tak mnie nie krępowało.
Nie minęła
chwila, a już pod kocem znalazł się także Sebastian, spiąłem się na chwilę i
rozluźniłem.
-Wygląda na to, że burza będzie trwać całą noc.
Powinien panicz spać.- odezwał się w końcu, a ja na niego zerknąłem. Obserwował
mnie uważnie ze zmarszczką na czole.
Przytaknąłem tylko niechętnie, Sebastian ułożył się
na siedzeniach, a ja podążyłem w ślad za nim. Nagle poczułem jego rękę, która
obejmowała mnie w pasie.
-C-co ty robisz?!- zamarłem.
-Jak to co? Muszę cię trzymać byś nie spadł,
paniczu.- odrzekł spokojnie i otulił mnie szczelniej kocem.
-A-aha.- odrzekłem mało inteligentnie i zamknąłem
powieki. Nie chciało mi się spać, ale nie pozostało mi nic innego. Sebastian
nawet nie żartował ze mnie i moich rumieńców, więc nie było sposobności bym się
z nim przekomarzał. Po jakiejś godzinie udało mi się zapaść w płytki,
niespokojny sen. Miałem kolejny koszmar dotyczący przetrzymywania mnie przez
ludzi, na których chciałem się zemścić. Tym razem w snach widziałem również ciała
dziewcząt, które pokazał Nam Undertaker. Sebastian w tedy się sprzeciwiał w
obawie jak bardzo wryje mi się obraz martwych ludzi w pamięć. Oczywiście robił
to bardziej we własnym interesie. Mimo wszystko, tym razem nie rodzice, a one
oskarżały mnie o swoją śmierć i chciały mnie zabić. Przyśnił mi się również
moment, w którym na moim ciele powstała moja najbardziej wstydliwa blizna.
Oba sny poskutkowały i obudziłem się niespokojnie
oddychając. Odkryłem, że tulę się do śpiącego demona. Zerknąłem przez szparę
między zasłonkami w okienku i odkryłem, że wciąż pada i jest noc. Musiałem
zatem bardzo krótko spać.
Odsunąłem się nieco od kamerdynera i patrzyłem na
jego spokojną twarz. Podczas spoczynku wydawał się być bardzo ludzki, a co
najważniejsze w ogóle nie przypominał, zjadającej ludzkie dusze, bestii. Odgarnąłem
jego grzywkę z twarzy i mimowolnie wygiąłem wargi w delikatnym uśmiechu. Czułem
się przez niego jakby… rozpieszczany. Odkąd rodzice zginęli nikt mnie nie tulił
tak jak Sebastian w tym momencie. Uścisk był delikatny i pokrzepiający.
Zamknąłem powieki na powrót, ziewnąłem i próbowałem zasnąć.
Na sen nie musiałem długo czekać, po około
dwudziestu minutach spałem głęboko.
*Sebastian*
Słyszałem jak w nocy się ocknął. Nie chciałem go
jeszcze bardziej denerwować więc udawałem, że śpię. Oczekiwałem gwałtownego
odepchnięcia i krzyku, dlatego moje zdziwienie było niewyobrażalne, gdy młody
hrabia wtulił się we mnie, powoli zasypiając. Otworzyłem oczy. Tak. Mój panicz
to okropny pieszczoch. Wiecznie prosi o słodycze, lubi gdy go ubieram, myję,
czeszę. Zawsze udaje obojętnego, ale zapomina o kontrakcie, który Nas łączy.
Westchnąłem cicho.
Odkąd pamiętam Ciel był dla mnie tylko dzieckiem. Na
samą myśl o tym, że kiedyś będę zmuszony odebrać jego duszę, biłem się z własną
naturą. Momentami żałowałem, że pozwoliłem mu na kontrakt ze mną, a innym razem
cieszyłem się, że nadejdzie dzień, w którym zemszczę się za lata uniżonej
służby.
Jednak wciąż był tylko dzieckiem, co codziennie
udowadniał. Na samą myśl ile razy nocami przychodziłem do jego pokoju i dawałem
filiżankę ciepłego mleka z miodem, czułem jakiś rodzaj ciepła w miejscu, w
którym ludzie posiadają serce.
Pozwoliłem sobie pogłaskać granatowe włosy panicza.
Leżałem tak i głaskałem go po głowie. O godzinie ósmej wstałem ostrożnie, by
nie zbudzić Ciela i wyszedłem z powozu, deszcz przestał padać, a nieśmiałe
promyki słońca próbowały przepchnąć się przez chmury.
Im szybciej wyruszymy, tym szybciej dotrzemy do
rezydencji. Nie czułem potrzeby budzenia panicza skoro ten i tak nie jest w
stanie chodzić. Ubrałem się jak najszybciej w suche już ubrania, wziąłem
śpiącego hrabię na ręce, wyszedłem z powozu i ruszyłem żwawym krokiem.
*Ciel*
Było mi tak ciepło i przyjemnie…
Jednak wszystko co dobre szybko się kończy.
Niestety.
Powoli otworzyłem lewą powiekę i ziewnąłem. Pierwsze
co rzuciło mi się w oczy to koszula i marynarka należąca do mojego kamerdynera,
oraz miarowe kołysanie. Szybko rozejrzałem się i spostrzegłem, że jestem
niesiony przez Sebastiana.
-Czemu mnie nie obudziłeś?- zapytałem chłodno,
jednak byłem mu bardzo wdzięczny, że tego nie zrobił.
-Nie widziałem takiej potrzeby paniczu.
Obserwowałem go od dołu.
-Ahm…- mruknąłem tylko, nie czując potrzeby
udzielenia jakieś głębszej odpowiedzi.
Po tej bardzo krótkiej i nic nie wnoszącej wymianie
zdań zapadła cisza, była ona dla mnie dość krępująca po mojej nocnej pobudce.
Mimo iż widziałem jak Sebastian śpi to i tak miałem dziwne wrażenie, że on wie.
W końcu to demon.
Po niecałej godzinie byłem już w łazience i brałem gorącą kąpiel. Sebastian poszedł przygotować śniadanie. Westchnąłem i
zanurzyłem się po uszy. Przed oczami znów stanęły mi ciała dziewcząt, zadrżałem
i wynurzyłem się, ochlapałem swoją twarz wodą. Westchnąłem ciężko.
Kilka minut później wrócił Sebastian i wyciągnął
mnie z wody, wytarł i ubrał. Poszedłem prosto do jadalni, cały czas myślami
byłem przy, powierzonej mi przez Królową, sprawie. Nawet nie obejrzałem się
kiedy skończyłem śniadanie i znalazłem się w swoim gabinecie.
-Nie mamy żadnych podejrzanych… nic.- mruknąłem
wyraźnie rozdrażniony.
-Usiądź paniczu, nadwyrężasz nogę.
Usiadłem przy biurku i poprawiłem grzywkę.
-Sebastianie. Musimy znaleźć sprawcę. Musimy mu
podłożyć kolejną ofiarę.- mówiłem patrząc przez okno, zacisnąłem dłonie w
pieści.- Żaden człowiek nie jest nieuchwytny. Musi gdzieś popełnić błąd.
Najprawdopodobniej będziemy zmuszeni obserwować londyńskie ulice… Czeka Nas
ciężka sprawa Sebastianie.
Kamerdyner wyciągnął swój zegarek kieszonkowy,
otworzył go i wygiął wargi w kpiącym uśmieszku.
-Czas na herbatę.
Usłyszałem głośne kliknięcie, a zegarek z gracją
znalazł się na swoim miejscu.
*********************************************************************************
Witajcie ^^ Mam szczerą nadzieję, że komuś się spodoba rozdział :D Postanowiłam dodać na bloga muzykę *tak bardzo z siebie dumna*. Rozdziały będę dodawać najprędzej raz na tydzień, a o jakiś przerwach będziecie powiadamiani. Oczywiście nie planuję dłuższych przerw. ^^
Bardzo dziękuję za te parę miłych komentarzy :3 Rozdział nie sprawdzony, więc błagam powiadamiajcie mnie o wszelkich błędach ;-;
Pozdrawiam i do zobaczenia w następnym rozdziale ^^
~*v*~ super ci idzie;D ^^ PS.: Ja się chyba domyślam ^^" pozdrawiam xD
OdpowiedzUsuńOjej! Jaka ja jestem ukontentowana tym, że napisałam niewielki fragment z punktu widzenia Sebusia ♥. Dziękuję Ci za to! W zasadzie nie pozostaje mi do napisania nic, poza tym, że rozdział podobał mi się :). Pomysł z zepsutym kołem bardzo ciekawy, a ich wspólne spanie i rozmyślania Sebusia - cudne! Czy coś jeszcze? Poprzednio obiecałam solennie, że nie będę wypisywać błędów i tego się trzymam :). Musisz je sam znaleźć :).
OdpowiedzUsuńPozderki,
R :D.
Ps. Chyba się domyślam :D.