środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział czwarty.

Wieczorem usłyszeliśmy pukanie.
-Otworzę paniczu.- odezwał się Sebastian, tym samym wyrywając mnie znad papierów, które zdobył od Yardu. Skinąłem tylko głową i machnąłem na niego ręką, znów analizując jedną z kilkunastu kartek. Po paru minutach usłyszałem kroki w stronę mojego gabinetu, oczywistym było, że jest to mój kamerdyner, ale zastanowiło mnie to któż jest drugą, kroczącą po korytarzu osobą. Na pewno nie była to moja zwariowana narzeczona, ona atakuje znienacka.
Spojrzałem w stronę drzwi i splotłem ręce na piersi. Wkrótce w drzwiach ujrzałem demona z jakimś młodym mężczyzną. Był on wysokim rudzielcem, o bardzo piegowatej twarzy, miał bystre przeszywające zielone oczy. Nie był odziany w drogie ubrania, ale na biedaka też nie wyglądał.
„Ktoś z Yardu?”- przeszło mi przez myśl.
-Paniczu ten mężczyzna to…- zaczął Sebastian.
- Jeremy Morton, hrabio.-przerwał mu.- Przyszedłem z Yardu. Te stare pryki mają dumę większą niż The Clock Tower i ujmą dla niej jest poproszenie cię o pomoc. Na Boga… każdy wie, że rozwiązujesz każdą sprawę, a ta jest tak ciężka, że nie damy rady sami. I to dotyczy się ciebie, hrabio, tak jak Scotland Yardu.
Patrzyłem na niego głupim wzrokiem i niemal się uśmiechnąłem.
-Zaparz herbatę Sebastianie. Czeka Nas interesująca rozmowa, Panie Morton.
Rozmawiałem z Mortonem dobrą godzinę, nagle zesztywniałem.
-Jak to? Kolejna ofiara?- zmarszczyłem brwi.
-Tak pech chciał, że w burzę dziewczyna wyszła z domu. Właściwie uciekła, gdyż jej matka odnalazła listy.
-Listy?- zainteresował się Sebastian, tym samym wyprzedzając moje pytanie.
-Listy z jakimś… „Księciem”. Jest to najprawdopodobniej morderca.- odrzekł Jeremy.
Przytaknąłem powoli.
-Macie te listy?- tym razem pytanie zadałem ja.
-Tak. Przyniosłem je w razie, gdyby były potrzebne tobie, hrabio.- wyciągną z kieszeni marynarki, parę ozdobnych kopert.
Chwyciłem je, wyciągnąłem pierwszy list i zacząłem czytać:
Londyn, 19.10.1888 r.
Drogi Książę!
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tak szybko odebrałeś list z „naszego miejsca”.
\Mam nadzieję, że moja mama nie znajdzie listów. Ma jakąś obsesję, na moim Punkcie, cały czas prawi mi morały dotyczące mojego zachowania. Twierdzi, że jestem za młoda, by interesować się chłopcami. To mnie tak bardzo irytuje, nie jestem przecież głupia.
 Przy dobrym humorze trzyma mnie tylko myśl o naszym pierwszym spotkaniu.
Pozdrawiam,
Twoja kochająca Dorothy
- Ten nie zdążył być wysłany?- zdziwiłem się.
-Nie. Zakładam, że każdy zabierał swoje listy.- odpowiedział detektyw, a ja przekręciłem głowę w geście niezrozumienia. Jeremy szybko się zreflektował.- Zostawiali w jakimś miejscu listy. Osoba, która była autorem listu znajdowała odpowiedź i swój własny list.
-Pogmatwane. No nic… to już jakaś poszlaka. Ale to miejsce musi być rzadko odwiedzane… odosobnione.
-Zapewne. Teraz musisz mi wybaczyć hrabio, jest już dość późno…
-Rozumiem.- uciąłem krótko.-W takim razie Jeremy, liczę na owocną współpracę.- uśmiechnąłem się i podałem mu rękę, którą uścisnął dość mocno.
Gdy Sebastian już odprowadził Naszego niespodziewanego gościa, poczułem znużenie.
-Na dziś koniec pracy, paniczu.- rzekł czarnowłosy wchodząc do gabinetu.
-Musimy tymczasowo zamieszkać w letniej rezydencji. Im bliżej miejsc zabójstw, tym lepiej. Jutro masz się wszystkim zająć. Złapiemy tego „Księcia” jak najszybciej tylko damy radę.
Kamerdyner tylko się ukłonił i uśmiechnął.
-Pies Królowej w swoim żywiole, mam najlepsze miejsce na to przedstawienie.
Wywróciłem oczami w reakcji na jego „prześmieszny” żart.
-Zamknij się już i zanieś mnie do sypialni. Jestem znużony i rozbolała mnie głowa. Mam nadzieję, że po zakończeniu tej sprawy będę miał trochę wolnego.
Demon uśmiechał się i wziął mnie na ręce. Po kilku minutach leżałem w łóżku, Sebastian właśnie miał wychodzić, a ja kierowany jakimś impulsem, usiadłem gwałtownie.
-Sebastian!- krzyknąłem i zarumieniłem się zażenowany swoim zachowaniem.- To znaczy… możesz tu zostać? I… zimno mi.
Zerknąłem na mężczyznę spode łba i dostrzegł jakiś dziwny uśmiech malujący się na jego twarzy.
„Wyśmieje mnie… na bank!”- pomyślałem.
-Oczywiście, mój panie.- przez chwilę niedowierzałem usłyszanych przez siebie słów.
Zgodził się? Jestem aż tak przekonujący, że obyło się bez żartów na mój temat?
Musiałem wyglądać niezwykle zabawnie z rozdziawionymi ustami i szeroko otwartymi oczami, ale mój kamerdyner nie skomentował mojego zachowania.
Gdy już się otrząsnąłem z doznanego szoku, przesunąłem się, robiąc Sebastianowi miejsce. Parę sekund później poczułem jak materac obok mnie ugina się.
-Jak myślisz Sebastianie…? Uda nam się uratować kolejną ofiarę?- spytałem patrząc tępo w sufit.- Te dziewczęta… niczym nie zawiniły…
-Nie myśl o tym, paniczu.
Westchnąłem ciężko i spojrzałem na niego.
-Widziałem wiele martwych osób w swoim życiu… ale… Chyba to właśnie osoby, które nie zdążyły poznać życia… poruszają moje serce…- przeczesałem palcami włosy.-Dlaczego mnie nie wyśmiałeś?
Patrzyłem jak jego twarz staje się pusta, bez emocji. Po chwili czarnowłosy przeniósł swój wzrok na mnie.
-Ponieważ… Jesteś moim małym paniczem…
Sposób w jaki wypowiedział te kilka słów przyprawił mnie o dreszcze, a w okolicach serca poczułem nieznane ciepło w sercu. Na moich policzkach wykwitł dorodny rumieniec.
Coś musiało być nie tak. Sebastian, by mnie wyśmiał. On zawsze to robił gdy tylko ukazywałem swoją dziecięcą słabość. Przez demona stałem się taki nieczuły, nie chciałem być przez niego wyśmiany. Oczywiście, obawiałem się również kpin ze strony innych szlachciców, ale to właśnie opinia mojego kamerdynera obchodziła mnie najbardziej.
Patrzyłem na niego dłuższą chwilę, w końcu ułożyłem się wygodnie i zamknąłem oczy.
-Dobranoc Sebastianie…
-Śpij dobrze Paniczu. Czeka nas trudna sprawa.- okrył mnie szczelniej, a ja wtuliłem się w moją ulubioną poduszkę, bez której było mi bardzo ciężko zasnąć.
Chwilę później byłem już w objęciach Morfeusza. Ale on i dziś nie był dla mnie litościwy i postanowił męczyć mój mózg koszmarami. Śniła mi się Dorothy, której fotografię miałem w gabinecie, wśród zeznań świadków i rodziny.
Scenerie mojego snu gwałtownie się zmieniały, widziałem jakiś park, chowałem pod kamieniem kopertę. Innym razem walczyłem o odrobinę powietrza, gdy leżałem pod wodą, skądś kojarzyłem te miejsca.
Gwałtownie otworzyłem powieki i usiadłem.
Co do cholery…? Czy to… były te miejsca?
Pokręciłem głową, ale nie udało mi się w żaden magiczny sposób wyrzucić uporczywych myśli z głowy.
-To przecież niemożliwe bym widział te miejsca.- wyszeptałem.
Wstałem szybko i pobiegłem w stronę gabinetu, nie przejmowałem się, że jestem bosy i marznę. Miałem teraz co innego na głowie. Słyszałem jak Sebastian mnie nawoływał, ale nie oglądałem się za siebie. Zacząłem przekopywać wszystkie papiery, które zajmowały moje biurko.
-Wszystko musiało się zacząć od jednego miejsca… Park.
-Paniczu? Wszystko w porządku?- poczułem jak zarzuca na mnie szlafrok, sadza na fotelu i zakłada kapcie.

-Sebastianie, mam bardzo ważną poszlakę.
*********************************************************************************
Witajcie! ^^ Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Przyznam szczerze, że rozdział szedł mi niezwykle opornie. Jakieś depresje w powietrzu się unoszą, czy co. Pewnie jest beznadziejny, ale szczerze? Mam to gdzieś. Tak więc... cieszę się z takiej ilości wyświetleń, dziękuję każdej osobie, która pozostawia po sobie ślad, w postaci komentarza :3 To takie milutkie, gdy czyta się przychylne komentarze^^ Pozdrawiam Was gorąco i do zobaczenia w następnym rozdziale :D

5 komentarzy:

  1. Dlaczego taki krótki? :c Opowiadanie strasznie mnie wciąga, jest świetne! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ^^ Cóż mam Ci powiedzieć na temat długości?... Od początku ustaliłam sobie, że rozdziały będą po 1000-1500 słów. Taki standard ^^ Teraz wakacje się kończą i miałabym za mało czasu na dłuższe, dlatego też długość jest taka, a nie inna :) Bardzo się cieszę, że opowiadanie jest dla ciebie wciągające :3 Mam nadzieję, że będziesz czytała bloga do samego końca :> Pozdrowionka! ^^

      Usuń
  2. Na wstępie chciałabym bardzo przeprosić, że tak dawno mnie tutaj nie było. ;^; Jak wiemy wakacje robią swoje i człowiek zupełnie traci poczucie czasu. I co ja mam powiedzieć? Z każdym rozdziałem jestem bardziej ciekawa zagadką, która w pewnym stopniu jest owiana jakąś nieznaną tajemnicą. Bardzo (ale już to wspominałam) podobają mi się dialogi Sebastiana i Ciela, podczas których idealnie odwzorowujesz ich charakter oraz targające emocje. No cóż, nic dodać nic ująć i z niecierpliwością czekam na więcej! c:

    OdpowiedzUsuń
  3. "-Ponieważ… Jesteś moim małym paniczem…" - jak to przeczytałam, to miałam takiego banana na ustach, że nie uwierzysz! Totalnie słodkie zdanie ♥. Rozdział bardzo przyjemnie się czytało i wcale nie widać, by poszedł Ci opornie :). Ja tam jestem z niego zadowolona :). Dlatego, coby nie przedłużać, idę do następnej notki, a później w kimono, bo śpiochać mi się chcę! A w zasadzie mój mózg się domaga :D.

    R :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dałabym jakiś komentarz, ale jak widzę, że było to pisanie 4 lata temu, to mi się odechciewa xd

    OdpowiedzUsuń