środa, 23 września 2015

Rozdział ósmy

Usłyszałem, jak drzwi cicho się otwierają, a u progu pojawia się znajoma sylwetka odzianego w czerń mężczyzny.

Przerażenie, połączyło się z ogromną radością. Jednak mnie nie zignorował! Przyszedł i pocieszy mnie.

-Zły sen?- podszedł do mnie, a ja przytaknąłem nadal lekko się trzęsąc.-Nie masz się czego bać… Ciel…- zamarłem, gdy odezwał się do mnie po imieniu. On nigdy, by sobie na to nie pozwolił. Mimo że powinienem być wściekły za to, że odpowiednio się do mnie nie zwraca… po prostu nie potrafiłem. Moje imię wypowiedziane przez niego brzmiało zupełnie inaczej, wręcz pięknie.

Kilka razy próbowałem coś z siebie wydusić, ale kończyło się to jedynie ponownym zamknięciem ust.

-Dlaczego… mówisz do mnie po imieniu?- zapytałem w końcu.

Kamerdyner przez chwilę stał w bezruchu. Jakież było moje zdziwienie, gdy usiadł przy mnie i przytulił tak, że moja twarz była wtulona w jego klatkę piersiową.

-Przepraszam, paniczu… nie mogłem się powstrzymać. Nieważne. Co ci się śniło?

-… Jesteś na mnie zły…? – zignorowałem jego pytanie.

-Nie… choć muszę przyznać, że byłem wściekły. Twój plan jest zbyt ryzykowny… ale jeśli bardzo Ci na tym zależy… zrobię wszystko, by nie stała Ci się krzywda, paniczu.

Czyli był na mnie zły. Mimo to nadal chciałem wcielić swój plan w życie. Może i nie jest on szczególnie bezpieczny, ale nie pozwolę, by przestępca tak długo był bezkarny.

-W takim razie, z samego rana udamy się do Yardu i poprosimy Jeremy’ego o pomoc. Sprawdzimy dokładnie wszystkie miejsca i wspólnie poszukamy jakiegoś punktu zaczepienia, czyli miejsca lub jakiegoś szczególnego znaku, który decydował o tym, że dana dziewczyna została zamordowana. Pojedziemy również do domu pierwszej i ostatniej ofiary. Być może ich bliscy nie udzielili wszystkich potrzebnych informacji. Następnie zawiadomisz Ninę, by tu przybyła, a ona uszyje odpowiedni strój. W czasie, gdy będzie to robić, ty dyskretnie zrobisz obchód po całym Londynie i odszukasz jakiejś specyficznej osoby, która może być naszym… „Księciem”.

Czarnowłosy tylko przytaknął.

-Oczywiście paniczu…

Nieznacznie się uśmiechnąłem i wtuliłem w jego pierś. Był ciepły i usłyszałem słabe bicie serca, które nie mogło należeć do mnie.

-Przeprasza Sebastianie… Za to, że powiedziałem iż nie posiadasz uczuć. Posiadasz je… i potrafisz je okazywać lepiej niż ludzie. Zostańmy tak chwile, uspokaja mnie to…- uśmiechnąłem się, byłem dumny. Po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy przeprosiłem go. Przeprosiłem kogokolwiek. Szczerze i bez żadnego ukrytego pod tym celu.

Siedziałem tak, wtulony w ciepłe ciało, do momentu gdy poczułem zmęczenie, ułożyłem się w jego ramionach wygodniej i zasnąłem. Czułem się naprawdę bezpiecznie, a resztę nocy moje sny były spokojne i przyjemne.

Z rana obudził mnie ciepły głos kamerdynera:

-Pora wstawać, paniczu… czeka nas dużo pracy…- potarłem oczy, a wspomnienia z poprzedniej nocy zalały mój umysł. Moje policzki stały się purpurowe. Czarnowłosy podał mi filiżankę herbaty, ze szczerym uśmiechem, który był u niego rzadkością.

Wiedziałem jak bardzo ostatnie dni Nas zmieniły i w efekcie tego, zbliżyły do siebie. Bałem się trochę, że przerodzi się to w coś nieodpowiedniego… ale przecież sam od jakiegoś czasu marzyłem o tym, że przekroczymy, postawione przez siebie granice. I wszystko zmierzało właśnie w tym kierunku.

Zabrałem od niego herbatę i upiłem łyk.

-Doskonały… mocny Assam… - powiedziałem do niego cicho.

-Idealny, by pozostać w pełni sił przez cały dzień. Przygotowałem paniczowi na śniadanie naleśniki i muś jabłkowy.- ukłonił się i poszedł do szafy.

- Skąd wziąłeś jabłka? Sezon na nie skończył się miesiąc temu…- zmarszczyłem brwi.

-Gdybym nie potrafił zdobyć jabłek na mus dla swojego panicza, nie byłbym kamerdynerem rodziny Phantomhive.- mrugnął do mnie, a ja nie dowierzałem. Widać było, że jest w mojej obecności rozluźniony, ale on… On do mnie mrugnął! Moje serce przyspieszyło, a ja ponownie spiekłem raka. Ciel musisz się ogarnąć!

Gdy zjadłem śniadanie i zostałem przebrany, ruszyliśmy na dół, powóz stał już przed rezydencją, z pomocą demona wsiadłem do niego. Po kilkunastu minutach byliśmy już w mieście.

-Zawiadomiłeś Ninę, by dziś się pojawiła?- zapytałem Sebastiana, a on skinął głową.

-Oczywiście paniczu, pojawi się około trzeciej.

-To dobrze, wpierw do siedziby Yardu.- ruszyliśmy i po jakimś byliśmy już w biurze Jeremy’ego.
-Witaj hrabio!- uśmiechnął się.- Jak sprawa?

-Ruszyła tylko odrobinę, ale czuję, że wkrótce  znajdziemy sprawcę. Potrzebujemy, pana pomocy, panie Morton. Przyszliśmy jeszcze raz dokładnie przejrzeć, wszystko czego dowiedzieliśmy się od samego początku. Poszukamy Punktu zaczepienia. Jeśli nic nie znajdziemy, ja wraz z Sebastianem pojedziemy do domów ofiar i wypytamy rodziny dziewcząt.

Morton tylko przytaknął i wyciągnął wszystkie dokumenty, usiedliśmy i podzieliliśmy się obowiązkami. Jeremy i ja czytaliśmy każdy dokument, a Sebastian spisywał wszystkie szczególnie zwracające naszą uwagę informacje. Około południa skończyliśmy, pożegnaliśmy się z rudzielcem.
-Nic szczególnego, jedynie potwierdziło się to, że każda zginęła w parku. Ale nie tam były porwane, gdyż żadna z nich nie zapuszczała się w takie miejsca, gdy było już ciemno, do tego ostatnio były widywane w zupełnie innej części Londynu.

-Nie pozostaje nam nic innego jak udanie się do ich domów.

Westchnąłem ciężko.

W końcu znaleźliśmy się pod domem pierwszej, czarnowłosy zapukał do drzwi, dom nie wyglądał jakoś szczególnie, a rodzina w nim mieszkająca najwidoczniej nie była ani bogata, ani biedna.

Otworzyła nam kobieta około trzydziestego roku życia, miała puste, napuchnięte od płaczu oczy.
-Witam… w czym mogę pomóc?- spytała cicho.

-Witam. Nazywam się Ciel Phatomhive i zajmuję się sprawa morderstw, do których ostatnio dochodzi.

Patrzyła na mnie chwilę jakby z nadzieją.

-Wejdźcie.- przepuściła nas, weszliśmy i udaliśmy się za nią do skromnego salonu.- Co chcielibyście wiedzieć? Błagam, znajdźcie tego potwora, który zabił moją Lily… moje jedyne dziecko… Niech dostanie najsurowszą karę, na którą zasługuje…

-Chcemy wiedzieć więcej o ostatnich dniach życia Lily.

-Oczywiście… moja córeczka skończyła właśnie szesnaście lat i dostała pieniądze na książkę, której tak długo wyczekiwała, była w księgarni, znajdującej się w samym centrum… Zachowywała się zupełnie normalnie… Jak zawsze… nie mam nic więcej do powiedzenia.- wytarła oczy białą chusteczką.

Przytaknąłem i wstałem.

-Dziękujemy bardzo. Zrobię wszystko, by morderca dostał odpowiednią karę.

Wyszedłem lekko przygnębiony, wiedziałem jak bardzo ta kobieta cierpiała. Przeżyłem to samo.
-Udamy się do domu ostatnie ofiary.

Rodzice Dorothy mówili oczywiście to samo. Że dziewczyna zachowywała się normalnie, ale uciekła, gdy matka znalazła listy. Słuchałem już praktycznie znudzony.

-Problemy z nią zaczęły się od wizyty w księgarni.- rzekł wąsaty mężczyzna.

Ożywiłem się nieco.

-W jakiej?

- Jakaś mała księgarnia w centrum. Często tam chadzała.- odpowiedziała matka dziewczyny tuląc śpiące niemowlę do piersi.-Kochała książki… Chciała zostać pisarką.

-To wszystko co chcieliśmy wiedzieć.- wtrącił się uprzejmie Sebastian.- Do widzenia.
Szybko znaleźliśmy się w powozie.

-Ta księgarnia to klucz, w centrum nie ma żadnej innej.


-Zbliżamy się do końca, paniczu.- powiedział Sebastian z uśmiechem.
*********************************************************************************
Witajcie! ^^ Ostatnio przeszliście samych siebie, jest mi niezmiernie miło ze statystyk :3 To naprawdę pomaga mi w napisaniu kolejnych rozdziałów. Mam nadzieję, że nie jest tak źle, gdyż jestem chora już drugi tydzień, a przy mojej astmie, choroby takie jak ta, potrafią być śmiertelne w skutkach, więc... czuję się jak gówno ;-; Ale mam nadzieję, że wynagrodzicie mi moje zmęczenie paroma komentarzami :D Nudny, bo nudny, ale jest, nie? xD No nic. Jak mówią ostatnie słowa Sebusia, małymi kroczkami zbliżamy się do końca opowiadania. Po tym opowiadaniu pewnie napiszę kolejne, na które mam pomysłów masę, ale mogą być odrobinę krótsze i bez jakiejś głębokiej i skomplikowanej fabuły. W sobotę pewnie pojawi się post, w którym będę Was prosić o napisanie, które chcecie najpierw ^^ Napisze w nim również plany co do one-shotów, które nie będą związane z Kuroszem. Mam kilka par, z których będziecie mogli sobie coś wybrać. Więc w sobotę oczekujcie tego postu i błagam! Napiszcie, co chcecie. Myślę również o podaniu tutaj swojego numeru GG, dzięki, któremu mogłabym z Wami porozmawiać, informować o nowych postach i tak dalej. Kolejną sprawą jest przeniesienie dnia,  w którym publikuję rozdziały... ale myślę, że z korzyścią dla Was. Więc do zobaczenia w sobotę około godziny 20 ^^ 

2 komentarze:

  1. Pierwsza? A zresztą, kolejność jest mało istotna :). Na początek, witaj kochana Ozzy :). Cieszę się, że dodałaś dzisiaj kolejny rozdział. Nie będę ukrywać, że sporo mi w nim brakowało, ale najpierw skupmy się na plusach. Na pewno początek i to ich tulenie bardzo mi się podobało! Szkoda tylko, że tak krótko to opisałaś. Również zwrócenie się Sebusia do Ciela po imieniu. No super! To bardzo ukontentowało moją osobę :). Co jeszcze? Fajnie, że zajechali do Yardu i w ogóle, ale późniejsze przesłuchania... No cóż, brakowało mi opisów. Powiedz, czemu tak na nich oszczędzasz, co? Nie opisałaś wyglądu matki Lily, jak również salonu, w którym siedzieli i domu z zewnątrz. Nie wiem jaka aktualnie pogoda panuje, ani jakie domy, sklepy, restauracje mijają panicz i kamerdyner, siedząc w powozie. Nie wiem w zasadzie nic o otaczającym ich świecie. Taka moja rada na przyszłość: zadbaj o zaznajomienie czytelnika z przestrzenią, o której piszesz, dobrze? Bo bardzo mi tego brakowało! Dialogi były spoko, ale przez brak opisów, robiły się jałowe i sztuczne... Ale to tylko moje zdanie. Co nie zmienia faktu, że cieszy mnie dzisiejsza notka ;). Z tego miejsca chcę Ci życzyć mnóstwo zdrowia, weny, wolnego czasu i pomysłów, a tych, z tego co piszesz, nie brakuje. Obyś je wszystkie zrealizowała :). I możesz dodać licznik ze statystyką, jak również numer gadu. Na pewno kiedyś zagadam :).

    Pozdrawiam serdecznie,

    R :).

    Ps. Wydaje mi się, że już o tym pisałam, ale mogę się mylić. W każdym razie wbij sobie do głowy, że w "mimo że" i "pomimo że" nie ma przecinka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz mi błędy, ale naprawdę z ogromną trudnością pisałam ten rozdział. Dziękuję ci za zwrócenie uwagi, zaraz go poprawię, co do opisów, w następnym rozdziale postaram się je urozmaicić ^^

    OdpowiedzUsuń