środa, 16 września 2015

Rozdział siódmy

Usiadłem na kanapie i skrzyżowałem nogi, na stoliku czekała już na mnie filiżanka herbaty oraz talerzyk z ciastkami.

-Więc? Cóż jest dla ciebie takie ważne, Sebastianie?- wskazałem mu miejsce przede mną. Zwykle nigdy bym mu nie pozwolił usiąść w moim towarzystwie, ale dziś miałem dzień dobroci.

Czarnowłosy westchnął i potarł palcami grzbiet nosa. Obserwowałem go tak uważnie, jak tylko mogłem. Po kilkuminutowej ciszy, chrząknąłem.

-Masz zamiar dalej marnować mój czas, czy może powiesz mi łaskawie o co Ci chodzi?- wstałem i założyłem ręce na pierś.

-Paniczu… ja naprawdę… mi…- jąkał się. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, to było do niego zupełnie niepodobne. Zawsze wypowiadał się nawet bez jednego zająknięcia, a o przekręcaniu słów nie było nawet mowy! Jego wypowiedzi były perfekcyjne i nie raz czułem się zawstydzony, gdy mnie poprawiał.

-Dobrze się czujesz? –zmartwiłem się odrobinę, ale nie chciałem po sobie tego pokazać.- Czy demony mogą chorować na grypę, a może przeziębienie?

Zacząłem się niespokojnie kręcić po pomieszczeniu i rozmyślać. To chyba niezbyt możliwe, by demony chorowały, prawda? A jeśli on naprawdę zachorował?

Strasznie dużo pytań krążyło po mojej głowie, spojrzałem kamerdynerowi w oczy, dostrzegłem cień uśmiechu, ale równie dobrze mogło mi się to wydawać. Szybkim krokiem podszedłem do czarnowłosego i położyłem na jego czole dłoń. Ani trochę nie znam się na medycynie, przecież nie jest mi to w żadnym stopniu potrzebne, prawda?

-Tak paniczu… czuję się dobrze… -zmarszczył brwi, a ja zarumieniłem się ze wstydu. Ośmieszyłem się przy nim, a tak bardzo starałem się, by tego nie zrobić. Odwróciłem od nie wzrok i usiadłem na miejscu.
-No to skoro czujesz się dobrze, mów, a nie bawisz się w podchody!

Skłonił lekko głowę.

-Zapoznałem się z… PLANEM panicza i muszę okazać moje niezwykłe niezadowolenie.- mówił aż zbyt spokojnie, zadrżałem lekko.

-To jest bardzo dobry plan, Sebastianie i na tą chwilę nie widzę lepszego wyjścia.

-Nie ma mowy, by pozwolił paniczowi na coś tak… szalonego! To jak trzymanie ostrego noża za zły koniec i nie zakończy się to dobrze. Nie pozwolę Ci na to paniczu. Jeśli nie zdążę cię uratować…
-Ale zdążysz.-przerwałem mu.- W końcu tak mówi nasz kontrakt, pamiętasz? Czy może mam Ci wydać stosowny rozkaz i przypomnieć o tym?

Demon wstał i mierzył mnie przymrużonymi oczami, które zaczęły dziwnie błyszczeć. W tym momencie wyglądał, jakby był na mnie wściekły. Po raz pierwszy dostrzegłem w jego burgundowych oczach wściekłość skierowaną wprost do mnie. Nie uciekłem wzrokiem, byłaby to dla mnie hańba i znak tego, że poddałem się w tej niemej bitwie.

W końcu kamerdyner odpuścił i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Był wściekły, a ja po raz pierwszy bałem się, że coś mi zrobi.

Chwilę jeszcze siedziałem w bezruchu na sofie, dopiero po jakimś czasie dopiłem herbatę i wstałem. Wyszedłem z pomieszczenia i udałem się do sypialni, ostatnio czułem się pogubiony. Moja codzienna monotonia i chłód ustępowały jakimś dziwnym zachowaniom, zarówno moim, jak i Sebastiana.

Powoli czułem się w tym wszystkim zagubiony, ale jakoś nie chciałem, by wróciło to , co było przed tymi… „anomaliami”.

Nie wiedziałem jak przekonać czarnowłosego do mojego planu, nie spodziewałem się, że mi pomoże, a tym bardziej pozwoli działać na własną rękę.

W takim razie jutrzejszego dnia pojadę z Sebastianem do miasta, wyślę go na poszukiwania ważnych dla mnie wskazówek, z których skorzystam później, a sam wybiorę się do Niny. Jestem pewien, że ona mi pomoże bez gadania, a zapłacę jej przy najbliższej okazji.

Z lepszymi perspektywami dla swojego planu ruszyłem do sypialni i przebrałem się w koszulę nocną. Tak. Zrobiłem to SAM. Chciałem jak najbardziej pokazać demonowi, że jestem na niego wściekły. Może i zachowywałem się, jak obrażony bachor… ale w końcu mam trzynaście lat i jestem rozpieszczonym paniczykiem.  Ułożyłem się na łóżku i naburmuszyłem, czekając aż mój chwilowy nemezis przyjdzie oraz zabierze świecznik, bym mógł spokojnie zasnąć.

Czekałem, godzinę… może dwie, ale nie przychodził. Czułem lekki ból w sercu. Czyżby nawet nie zainteresował się tym, że nie jestem w salonie? Nie szukał mnie? Zdmuchnąłem świece i ułożyłem głowę na poduszce. Nie mogłem zasnąć, przerażał mnie każdy cień i dźwięk, który docierał do mych uszu.
W końcu udało mi się zasnąć… ale koszmary znów mnie nawiedziły.

Widziałem moich oprawców, trzymali mnie, a kilku z nich powoli zbliżało się z czymś, co przypominało mi pogrzebacz, ale na sto procent nim nie było. Wyrywałem się rozpaczliwie i krzyczałem, po moich policzkach spływały łzy. Nagle zostałem odwrócony na brzuch i brutalnie przyciśnięty do ziemi otworzyłem szeroko oczy. Czułem się jakby podali mi jakieś narkotyki. Błagałem o pomoc, ale dzieci w klatkach jedynie posyłały mi przerażone spojrzenia, a inne krzyczały do mężczyzn, którzy najwidoczniej chcieli mi coś zrobić. Nagle usłyszałem przeraźliwy wrzask i dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że to mój krzyk, a to co trzymali moi oprawcy, wypala mi coś na plecach. Ból był niesamowity. Zacząłem powoli mdleć, co było dla mnie zbawienne, nagle metalowy przedmiot oderwał się od mojej skóry z głośnym syknięciem.

Zerwałem się z łóżka, po moich policzkach spływały łzy, a blizna jakby na nowo zaczęła mnie piec. Opatuliłem się szczelnie kołdrą, by jak najbardziej odgrodzić się od świata zewnętrznego. Drżałem i łkałem, błagałem w myślach, by Sebastian przyszedł i mi pomógł. Ale przez cały czas byłem sam liczyłem w myślach sekundy, minuty… ale on nie przyszedł. Nie uklęknął przede mną i nie powiedział, że to był tylko sen. Przed oczami stanęło mi kolejne wspomnienie.

Była późna noc. Od tygodnia znów byłem w domu razem z moim nowym sługą- demonem Sebastianem Michaelis. Najtrudniejsze były noce. Miałem ciągłe koszmary i budziłem się w nocy z krzykiem, za każdym razem kryłem się pod pierzyną i płakałem cicho, by nie obudzić czarnowłosego. Ale on zawsze słyszał. Przychodził i pomagał mi uporać się z nieprzyjemnymi marami. Tak było i tej nocy.
Drzwi mojej sypialni otworzyły się ze skrzypem nienaoliwionych zawiasów.
-Paniczu? – rzekł z wrogiej ciemności ciepły i stroskany głos.
-Odejdź…- wyszeptałem i skuliłem się bardziej, a on podszedł i ukucnął przede mną i delikatnie pogłaskał pierzynę, pod którą się skryłem.
-Wiesz paniczu… to żaden wstyd, że się czegoś boisz… a wiesz? Mam świetny pomysł jak odgonić koszmary.- i od tego momentu za każdym razem gdy miałem zły sen, Sebastian przynosił mi ciepłe mleko z miodem oraz pomagał zasnąć.

Westchnąłem i patrzyłem na drzwi, cały czas mając nadzieję, że przyjdzie i… pomoże mi.

*Sebastian*

Cały czas stałem pod drzwiami i myślałem nad tym, czy powinienem wejść do jego sypialni. Słysząc jego płacz, moje pozornie martwe serce ściskało się boleśnie.

Nie. Koniec tego dobrego, nie pomogę mu w niczym, póki nie zrozumie, że to co ma zamiar zrobić jest dla niego zbyt niebezpieczne, a nasz przeciwnik jest zbyt silny, by bawić się z nim w takie podchody. Nie pomogę mu. Muszę przezwyciężyć tą chęć… Ale to jest takie trudne.
*********************************************************************************
Hejka^^ Obecnie leże chora w domu, więc naskrobałam coś... ale mam smutną wiadomość. 
Nie, nie mam zamiaru zawieszać bloga, ani bawić się z Wami w chowanego i po prostu sobie zniknąć na jakiś czas, jednakże ostatnio stało się coś co kompletnie wytrąciło mnie z równowagi i myślałam, że chłopak mojej mamy będzie pił własną krew. Wyobraźcie sobie, że ten "znawca" stwierdził, iż mamy na laptopie wirusy i zaczął sobie go czyścić, bez uprzedniego sprawdzenia CO DOKŁADNIE PROGRAM MA ZAMIAR USUNĄĆ. Tak więc straciłam całe dotychczas napisane już rozdziały oraz konspekt na całą historię, a jak wiem- co raz zrobione i stracone, nigdy tak świetnie nie przywrócone. Przez to straciłam kompletnie zapał do pisania. Mało tego straciłam wszystkie moje materiały potrzebne do szkoły. Tak to jest jak nie patrzysz, że usuwasz wszystko z dysku C. Nigdy nie chciałam żebrać od czytelników... Ale potrzeba mi motywacji. Porządnej motywacji. Tak naprawdę do napisania tego rozdziału zmotywował mnie, zapewne znany Wam Daniel aka Shadow. Gdyby nie to, że uświadomił mnie, iż poddanie się nie jest rozwiązaniem, tego rozdziału, by nie było, a blog... no cóż... sami pewnie dobrze wiecie. Już nie przynudzam, pewnie niewiele osób przeczyta informację pod rozdziałem, a skomentuje rozdział również niewiele... jednak zapraszam Was (może) za tydzień. Oraz myślę również nad niespodzianką na 1000 wyświetleń, które niedługo mi wybiją ^^  Pozdrawiam Was ~

4 komentarze:

  1. Laska, dojechałaś mnie kwestią Sebcia. MASZ NAPISAĆ DALEJ BO JAK NIE TO ZNAJDĘ CIĘ, I WEJDE CI W MÓZG. Piszesz strasznie chwytliwie, tak jak podoba mi się najbardziej. Sama miałam bloga, ale nie podołałam, a to jest najgorsze. Pisz kobieto, rozwijaj się, z czasem będzie coraz łatwiej.
    Teraz pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. JPDL ponawiam groźbę z w.w. komentarza, masz mi pisać, bo skoro ty i ja jesteśmy chore, to się akurat dobrze składa. Ty piszesz, ja czytam ^_^ Poza tym bądź moją mistrzynią *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. O, jak miło, że dodałaś rozdział :). Niezmiernie się cieszę :). A teraz kilka słów o samej notce: mało mi! Ale to już wiesz :D. I ja też wiem, że rozdziały będą krótsze :). Także luzik guzik :). Co mi się podobało? Zachowanie Sebusia, reakcja Ciela, to, że się poprztykali i nie gadają ze sobą, to, że hrabia ma pomysł, który nie jest w smak demonowi, to, że piekielny pomiot martwi się o naszego kapryśnego dzieciaka i walczy ze sobą, gdy ten płacze. Mogę tylko dodać, że czekam na ciąg dalszy, bo czuję, że zbliżamy się do kulminacyjnego momentu, kiedy w życie zostanie wprowadzony "plan" ;). Ach! Czuję, że będzie bosko! A teraz pozwól, że odniosę się do tego, co napisałaś pod notką. Daniel dobrze mówi! Polać mu! I zgadzam się z nim całkowicie! Powiem Ci, że im większej liczbie trudności podołasz, tym silniejsza będziesz. Wierz mi, wiem, co mówię ;). Dlatego nie poddawaj się! I rada na przyszłość: zapisuj wszystko na dysku D, pendrive'ie i jako kopie robocze na swojej poczcie. Ja tam robię, dlatego nic nie gubię. Zawsze gdzieś będzie to, co napisałam i bez problemu to odzyskam :). Cóż więcej mogę dodać? Kuruj się, byś szybko wyzdrowiała ;). Pamiętaj, że myślimy o Tobie :). I gratuluję prawie 1000 :D.

    Pozdrawiam cieplutko,

    R ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam witam!!!
    Jestem niezwykle szczęśliwa, że znalazłam aktualny blog z postaciami z Kuroshitsuji, poniewaz dopiero co skończyłam oglądać anime (i chciałabym kiedyś wziąć się za mangę) :D Bardzo podoba mi się twój jakby to powiedzieć tok myślenia zabójcy. Bardzo zaciekawiła mnie historia tych zbrodni! CIel i Sebastian są na swoim miejscu i doskonale oddajesz ich zachowania. Przemyślenia sa całkiem ciekawe ^^ Już nadgoniłam wszystkie rozdziały, więc zostaje mi tylko wpleśc twój blog w moją teraz ulubioną szóstkę i sprawdzanie na bieżąco czy jest cos nowego :]

    Dużo dużo weny, czasu i cierpliwości :3

    Pozdrowienia od Oli :)

    OdpowiedzUsuń