Usiadłem na
kanapie i skrzyżowałem nogi, na stoliku czekała już na mnie filiżanka herbaty
oraz talerzyk z ciastkami.
-Więc? Cóż
jest dla ciebie takie ważne, Sebastianie?- wskazałem mu miejsce przede mną.
Zwykle nigdy bym mu nie pozwolił usiąść w moim towarzystwie, ale dziś miałem
dzień dobroci.
Czarnowłosy
westchnął i potarł palcami grzbiet nosa. Obserwowałem go tak uważnie, jak tylko
mogłem. Po kilkuminutowej ciszy, chrząknąłem.
-Masz zamiar
dalej marnować mój czas, czy może powiesz mi łaskawie o co Ci chodzi?- wstałem
i założyłem ręce na pierś.
-Paniczu… ja
naprawdę… mi…- jąkał się. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, to było do niego
zupełnie niepodobne. Zawsze wypowiadał się nawet bez jednego zająknięcia, a o
przekręcaniu słów nie było nawet mowy! Jego wypowiedzi były perfekcyjne i nie
raz czułem się zawstydzony, gdy mnie poprawiał.
-Dobrze się
czujesz? –zmartwiłem się odrobinę, ale nie chciałem po sobie tego pokazać.- Czy
demony mogą chorować na grypę, a może przeziębienie?
Zacząłem się
niespokojnie kręcić po pomieszczeniu i rozmyślać. To chyba niezbyt możliwe, by
demony chorowały, prawda? A jeśli on naprawdę zachorował?
Strasznie
dużo pytań krążyło po mojej głowie, spojrzałem kamerdynerowi w oczy,
dostrzegłem cień uśmiechu, ale równie dobrze mogło mi się to wydawać. Szybkim
krokiem podszedłem do czarnowłosego i położyłem na jego czole dłoń. Ani trochę
nie znam się na medycynie, przecież nie jest mi to w żadnym stopniu potrzebne,
prawda?
-Tak paniczu…
czuję się dobrze… -zmarszczył brwi, a ja zarumieniłem się ze wstydu. Ośmieszyłem
się przy nim, a tak bardzo starałem się, by tego nie zrobić. Odwróciłem od nie
wzrok i usiadłem na miejscu.
-No to skoro
czujesz się dobrze, mów, a nie bawisz się w podchody!
Skłonił
lekko głowę.
-Zapoznałem
się z… PLANEM panicza i muszę okazać moje niezwykłe niezadowolenie.- mówił aż
zbyt spokojnie, zadrżałem lekko.
-To jest
bardzo dobry plan, Sebastianie i na tą chwilę nie widzę lepszego wyjścia.
-Nie ma
mowy, by pozwolił paniczowi na coś tak… szalonego! To jak trzymanie ostrego
noża za zły koniec i nie zakończy się to dobrze. Nie pozwolę Ci na to paniczu.
Jeśli nie zdążę cię uratować…
-Ale
zdążysz.-przerwałem mu.- W końcu tak mówi nasz kontrakt, pamiętasz? Czy może
mam Ci wydać stosowny rozkaz i przypomnieć o tym?
Demon wstał
i mierzył mnie przymrużonymi oczami, które zaczęły dziwnie błyszczeć. W tym
momencie wyglądał, jakby był na mnie wściekły. Po raz pierwszy dostrzegłem w
jego burgundowych oczach wściekłość skierowaną wprost do mnie. Nie uciekłem
wzrokiem, byłaby to dla mnie hańba i znak tego, że poddałem się w tej niemej
bitwie.
W końcu
kamerdyner odpuścił i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Był
wściekły, a ja po raz pierwszy bałem się, że coś mi zrobi.
Chwilę
jeszcze siedziałem w bezruchu na sofie, dopiero po jakimś czasie dopiłem
herbatę i wstałem. Wyszedłem z pomieszczenia i udałem się do sypialni, ostatnio
czułem się pogubiony. Moja codzienna monotonia i chłód ustępowały jakimś dziwnym
zachowaniom, zarówno moim, jak i Sebastiana.
Powoli
czułem się w tym wszystkim zagubiony, ale jakoś nie chciałem, by wróciło to ,
co było przed tymi… „anomaliami”.
Nie wiedziałem
jak przekonać czarnowłosego do mojego planu, nie spodziewałem się, że mi
pomoże, a tym bardziej pozwoli działać na własną rękę.
W takim
razie jutrzejszego dnia pojadę z Sebastianem do miasta, wyślę go na
poszukiwania ważnych dla mnie wskazówek, z których skorzystam później, a sam
wybiorę się do Niny. Jestem pewien, że ona mi pomoże bez gadania, a zapłacę jej
przy najbliższej okazji.
Z lepszymi
perspektywami dla swojego planu ruszyłem do sypialni i przebrałem się w koszulę
nocną. Tak. Zrobiłem to SAM. Chciałem jak najbardziej pokazać demonowi, że
jestem na niego wściekły. Może i zachowywałem się, jak obrażony bachor… ale w
końcu mam trzynaście lat i jestem rozpieszczonym paniczykiem. Ułożyłem się na łóżku i naburmuszyłem,
czekając aż mój chwilowy nemezis przyjdzie oraz zabierze świecznik, bym mógł spokojnie
zasnąć.
Czekałem,
godzinę… może dwie, ale nie przychodził. Czułem lekki ból w sercu. Czyżby nawet
nie zainteresował się tym, że nie jestem w salonie? Nie szukał mnie?
Zdmuchnąłem świece i ułożyłem głowę na poduszce. Nie mogłem zasnąć, przerażał
mnie każdy cień i dźwięk, który docierał do mych uszu.
W końcu
udało mi się zasnąć… ale koszmary znów mnie nawiedziły.
Widziałem moich oprawców, trzymali
mnie, a kilku z nich powoli zbliżało się z czymś, co przypominało mi
pogrzebacz, ale na sto procent nim nie było. Wyrywałem się rozpaczliwie i
krzyczałem, po moich policzkach spływały łzy. Nagle zostałem odwrócony na
brzuch i brutalnie przyciśnięty do ziemi otworzyłem szeroko oczy. Czułem się
jakby podali mi jakieś narkotyki. Błagałem o pomoc, ale dzieci w klatkach
jedynie posyłały mi przerażone spojrzenia, a inne krzyczały do mężczyzn, którzy
najwidoczniej chcieli mi coś zrobić. Nagle usłyszałem przeraźliwy wrzask i
dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że to mój krzyk, a to co trzymali
moi oprawcy, wypala mi coś na plecach. Ból był niesamowity. Zacząłem powoli
mdleć, co było dla mnie zbawienne, nagle metalowy przedmiot oderwał się od
mojej skóry z głośnym syknięciem.
Zerwałem się
z łóżka, po moich policzkach spływały łzy, a blizna jakby na nowo zaczęła mnie
piec. Opatuliłem się szczelnie kołdrą, by jak najbardziej odgrodzić się od
świata zewnętrznego. Drżałem i łkałem, błagałem w myślach, by Sebastian
przyszedł i mi pomógł. Ale przez cały czas byłem sam liczyłem w myślach
sekundy, minuty… ale on nie przyszedł. Nie uklęknął przede mną i nie
powiedział, że to był tylko sen. Przed oczami stanęło mi kolejne wspomnienie.
Była późna noc. Od tygodnia znów
byłem w domu razem z moim nowym sługą- demonem Sebastianem Michaelis. Najtrudniejsze
były noce. Miałem ciągłe koszmary i budziłem się w nocy z krzykiem, za każdym
razem kryłem się pod pierzyną i płakałem cicho, by nie obudzić czarnowłosego.
Ale on zawsze słyszał. Przychodził i pomagał mi uporać się z nieprzyjemnymi
marami. Tak było i tej nocy.
Drzwi mojej sypialni otworzyły się ze
skrzypem nienaoliwionych zawiasów.
-Paniczu? – rzekł z wrogiej ciemności
ciepły i stroskany głos.
-Odejdź…- wyszeptałem i skuliłem się
bardziej, a on podszedł i ukucnął przede mną i delikatnie pogłaskał pierzynę,
pod którą się skryłem.
-Wiesz paniczu… to żaden wstyd, że
się czegoś boisz… a wiesz? Mam świetny pomysł jak odgonić koszmary.- i od tego
momentu za każdym razem gdy miałem zły sen, Sebastian przynosił mi ciepłe mleko
z miodem oraz pomagał zasnąć.
Westchnąłem i
patrzyłem na drzwi, cały czas mając nadzieję, że przyjdzie i… pomoże mi.
*Sebastian*
Cały czas
stałem pod drzwiami i myślałem nad tym, czy powinienem wejść do jego sypialni.
Słysząc jego płacz, moje pozornie martwe serce ściskało się boleśnie.
Nie. Koniec
tego dobrego, nie pomogę mu w niczym, póki nie zrozumie, że to co ma zamiar
zrobić jest dla niego zbyt niebezpieczne, a nasz przeciwnik jest zbyt silny, by
bawić się z nim w takie podchody. Nie pomogę mu. Muszę przezwyciężyć tą chęć…
Ale to jest takie trudne.
*********************************************************************************
Hejka^^ Obecnie leże chora w domu, więc naskrobałam coś... ale mam smutną wiadomość.
Nie, nie mam zamiaru zawieszać bloga, ani bawić się z Wami w chowanego i po prostu sobie zniknąć na jakiś czas, jednakże ostatnio stało się coś co kompletnie wytrąciło mnie z równowagi i myślałam, że chłopak mojej mamy będzie pił własną krew. Wyobraźcie sobie, że ten "znawca" stwierdził, iż mamy na laptopie wirusy i zaczął sobie go czyścić, bez uprzedniego sprawdzenia CO DOKŁADNIE PROGRAM MA ZAMIAR USUNĄĆ. Tak więc straciłam całe dotychczas napisane już rozdziały oraz konspekt na całą historię, a jak wiem- co raz zrobione i stracone, nigdy tak świetnie nie przywrócone. Przez to straciłam kompletnie zapał do pisania. Mało tego straciłam wszystkie moje materiały potrzebne do szkoły. Tak to jest jak nie patrzysz, że usuwasz wszystko z dysku C. Nigdy nie chciałam żebrać od czytelników... Ale potrzeba mi motywacji. Porządnej motywacji. Tak naprawdę do napisania tego rozdziału zmotywował mnie, zapewne znany Wam Daniel aka Shadow. Gdyby nie to, że uświadomił mnie, iż poddanie się nie jest rozwiązaniem, tego rozdziału, by nie było, a blog... no cóż... sami pewnie dobrze wiecie. Już nie przynudzam, pewnie niewiele osób przeczyta informację pod rozdziałem, a skomentuje rozdział również niewiele... jednak zapraszam Was (może) za tydzień. Oraz myślę również nad niespodzianką na 1000 wyświetleń, które niedługo mi wybiją ^^ Pozdrawiam Was ~
Laska, dojechałaś mnie kwestią Sebcia. MASZ NAPISAĆ DALEJ BO JAK NIE TO ZNAJDĘ CIĘ, I WEJDE CI W MÓZG. Piszesz strasznie chwytliwie, tak jak podoba mi się najbardziej. Sama miałam bloga, ale nie podołałam, a to jest najgorsze. Pisz kobieto, rozwijaj się, z czasem będzie coraz łatwiej.
OdpowiedzUsuńTeraz pozdrawiam i życzę weny.
JPDL ponawiam groźbę z w.w. komentarza, masz mi pisać, bo skoro ty i ja jesteśmy chore, to się akurat dobrze składa. Ty piszesz, ja czytam ^_^ Poza tym bądź moją mistrzynią *.*
OdpowiedzUsuńO, jak miło, że dodałaś rozdział :). Niezmiernie się cieszę :). A teraz kilka słów o samej notce: mało mi! Ale to już wiesz :D. I ja też wiem, że rozdziały będą krótsze :). Także luzik guzik :). Co mi się podobało? Zachowanie Sebusia, reakcja Ciela, to, że się poprztykali i nie gadają ze sobą, to, że hrabia ma pomysł, który nie jest w smak demonowi, to, że piekielny pomiot martwi się o naszego kapryśnego dzieciaka i walczy ze sobą, gdy ten płacze. Mogę tylko dodać, że czekam na ciąg dalszy, bo czuję, że zbliżamy się do kulminacyjnego momentu, kiedy w życie zostanie wprowadzony "plan" ;). Ach! Czuję, że będzie bosko! A teraz pozwól, że odniosę się do tego, co napisałaś pod notką. Daniel dobrze mówi! Polać mu! I zgadzam się z nim całkowicie! Powiem Ci, że im większej liczbie trudności podołasz, tym silniejsza będziesz. Wierz mi, wiem, co mówię ;). Dlatego nie poddawaj się! I rada na przyszłość: zapisuj wszystko na dysku D, pendrive'ie i jako kopie robocze na swojej poczcie. Ja tam robię, dlatego nic nie gubię. Zawsze gdzieś będzie to, co napisałam i bez problemu to odzyskam :). Cóż więcej mogę dodać? Kuruj się, byś szybko wyzdrowiała ;). Pamiętaj, że myślimy o Tobie :). I gratuluję prawie 1000 :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
R ;).
Witam witam!!!
OdpowiedzUsuńJestem niezwykle szczęśliwa, że znalazłam aktualny blog z postaciami z Kuroshitsuji, poniewaz dopiero co skończyłam oglądać anime (i chciałabym kiedyś wziąć się za mangę) :D Bardzo podoba mi się twój jakby to powiedzieć tok myślenia zabójcy. Bardzo zaciekawiła mnie historia tych zbrodni! CIel i Sebastian są na swoim miejscu i doskonale oddajesz ich zachowania. Przemyślenia sa całkiem ciekawe ^^ Już nadgoniłam wszystkie rozdziały, więc zostaje mi tylko wpleśc twój blog w moją teraz ulubioną szóstkę i sprawdzanie na bieżąco czy jest cos nowego :]
Dużo dużo weny, czasu i cierpliwości :3
Pozdrowienia od Oli :)