Obudził
się dość szybko, tym razem nie dręczyły go żadne koszmary, co
przyjął z niebywałą ulgą. Zmierzwił swoje przydługie włosy z
uśmiechem i w tym momencie odkrył, że leży na czymś miękkim,
ale nieco chłodnym.
-Jak
się czujesz? Wyspałeś się?- zapytało jego wygodne posłanie, a
raczej Vincent. Widocznie był zaciekawiony swoim gościem i odezwał
się w nim instynkt opiekuńczy… no na tyle opiekuńczy, na ile
może być opiekuńczy seryjny morderca. Jeremy
uniósł się lekko z jego klatki piersiowej, był lekko
oszołomiony.- Musiałeś być nieźle wymęczony…
-Tak…
wyspałem się. Masz rację, byłem trochę zmęczony…-odpowiedział
niepewnie i nieco odruchowo. Wstał pospiesznie i zerknął na
zegarek.- Już szesnasta? Mogłeś mnie obudzić…
-Nie
chciało mi się… Uroczo wyglądasz gdy śpisz…- mruknął ciszej
i mogło się mieć wrażenie, że zaraz się zarumieni, podobnie jak
nocny stróż, którego twarz niemal od razu pokryła się wyrazistą
czerwienią. Odwrócił
się do niego tyłem i zakrył swoje policzki dłońmi. Złotowłosy
poczuł jakąś dziwaczną satysfakcję po
tym jak zareagował brązowowłosy.
-Uhm…
dzięki?- powiedział cicho, ten mężczyzna tak strasznie go
zawstydzał!
Uszasty
podszedł go niego bliżej i objął go w pasie, zanurzył
twarz w jego miękkich włosach i zaciągnął się ich świeżym,
kwiatowym zapachem. Zaczął leniwie gładzić brzuch chłopaka,
docierając dłonią aż do piersi, w której bardzo szybko biło
serce.
-Bum…
Bum Bum…- udawał rytm uderzeń mięśnia i pocałował ramie
zasłonięte starą i zbyt dużą koszulą. Uśmiechnął się.- Moje
serce też kiedyś żyło, wiesz? Jeśli cię zabiję dziś w nocy…
już nigdy tego nie usłyszę…-wyszeptał łamiącym się głosem i
ostrożnie pocałował go w szyję napawając się zapachem jego
ciała.- Zastygniesz… nieruchomy… zaczniesz się rozkładać…
twoje ciało zgnije tak, jak ciała tych dzieci… Przestaniesz
pachnieć kwiatami i truskawkami… będziesz taki zimny jak ja…
Osiemnastolatek
drżał przez słowa, które wydobywały się z ust Vincenta. Mówił
je z takim żalem.
-Zawsze
o północy… Robię rzeczy, których nigdy bym nie przypisał do
swej osoby… Ale nie żałuję ich i w środku czuję szczęśliwy…
Inni widzą czerwień… A jedyne co widzę ja, to fiolet… Dlatego
jestem Purple Guy… To wszystko teraz staje się jasne, co nie
Jeremy?- odwrócił go do siebie przodem, będąc pewien, że w jego
oczach maluje się strach, ale przeżył niemały szok. Szatyn
patrzył na niego z ufnością i czymś na kształt współczucia.
Springtrap przytulił go mocno do swej piersi i usiadł z nim na
podłodze i głaskał jego włosy drżącą dłonią. Siedział z nim
tak przez kilka godzin. Żaden z nich się nie odzywał, oboje bez
słów wzajemnie się pocieszali. Nagle starszy uniósł wzrok.- Nie
boisz się śmierci? Ani trochę? Cały czas jesteś taki spokojny.
Zachowujesz się jak masochista, wiesz?
-Wiem
to Springi… eh… Pogodziłem się z tym, że nikogo już nie
obchodzi czy żyję, czy w końcu zdechłem...Ba! Wielu by się z
tego powodu cieszyło. Jestem sam na tym świecie zupełnie tak, jak
ty…
Nie
odzywali się aż do momentu, w którym Jeremy
musiał udać się do biura. Złotowłosy cały czas trzymał
chłopaka zaborczo w swoich ramionach.
-Żegnaj
Jeremy… Byłeś trudnym przeciwnikiem… I… Chcę byś wiedział,
że stałeś mi się bliski… mimo tak krótkiej znajomości…-
mężczyzna jąkał się i przeczesywał delikatnie brązowe włosy.-
Dziękuję…
-To
ja dziękuję… Ale… wiedz, że to ja wygram!- wyszczerzył zęby
w szerokim uśmiechu, a Vincent zaśmiał się, nachylił
niebezpiecznie nisko i pocałował szatyna czule w usta, a ten
natychmiast oblał się rumieńcem.
-Ze
mną nikt nie wygra… Zapamiętaj to… Żegnaj.- puścił go i od
razu zniknął.
Jeremy
patrzył pustym wzrokiem w głąb korytarza, ale nic nie ujrzał. Po
jego policzku spłynęła jedna, jedyna łza. Po chwili obrócił
się na pięcie i usiadł za biurkiem. Uderzył w nie pięścią.
-Nie
dam ci wygrać! Tym razem to ja zostanę zwycięzcą!- uśmiechnął
się do kamer i natychmiast zaczął szukać tych pięknych, złotych
oczu.
12.00…
Tyle
lat minęło odkąd widziałem tu twarz… Byłem samotny i
zniszczony…
Pojawił
się szybko na dziewiątce i wlepiał oczy w kamerę, wykorzystałem
chwilę i zablokowałem szyb wentylacyjny, co okazało okazało się
najlepszym co mogłem zrobić, gdyż po sekundzie uszasty już tam
był. Stał się o wiele szybszy niż wcześniej. Jeremy szybko
zwabił go na poprzednią pozycję.
-Dam
radę! Springtrap! Wygram z tobą!- krzyczał ze łzami w oczach i
trząsł się, cały czas z nim walczył, choć często był zmuszony
resetować system, przez
co uszasty zbliżał się na niebezpieczną odległość.
1.00…
W
tym
piekle od zawsze wołam dom…
Skoczył
na niego spalony lis z wrzaskiem, który ogłuszył go na piętnaście
minut i przez to robił wszystko skołowany i przerażony, miał
wrażenie, że serce wyskoczy mu z piersi i samo odda się
Springtrapowi machając białą flagą.
-To
wszystko dzieje się w twojej głowie… Jeremy… One nie istnieją…-
szeptał i nagle uświadomił sobie jedno. Wcale nie chce tak młodo
umrzeć, nie teraz, nie tak! On chce jeszcze żyć!- Proszę Vincent
zlituj się… obiecuję, że cię nie zostawię!
-Kłamiesz…-
powiedział mu jakiś głos w głowie, a chłopak zaczął nią
kręcić na boki, był coraz słabszy.
2.00…
Powinieneś
zostawić mnie tu… bym się rozłożył…
-Musze
stąd wyjść, Vincent! Jeszcze tyle rzeczy…- panikował i szybko
oddychał, mimo swojego stanu wciąż dzielnie powstrzymywał
Springtrapa. Ręce mu się trzęsły, a po czole spływały kropelki
potu, wiedział, że popełnił kilka błędów, przez co raz widok
zasłoniła mu głowa smutnej kukiełki.- To tylko moja wyobraźnia…
to nie jest prawda…- powtarzał jak mantrę. Duchy przypominające
animatroniki atakowały go coraz częściej, przez co popełniał
wiele błędów i tracił cenny czas.
3.00…
Znalezienie
mnie było najgorszym błędem…
-Vincent…-
szepnął płaczliwie i uderzył się w twarz dla otrzeźwienia, na
jego bladym ze strachu policzku powstał czerwony ślad.-
Straszysz mnie… Boję się ciebie…- miał nadzieję, że to
zadziała, ale przypomniał sobie słowa mężczyzny.- Ja widzę
czerwień… a ty swój ukochany fiolet…- uśmiechnął się.-
Muszę wrócić Springi… Ja jeszcze nie przegrałem swojego życia…
uświadomiłeś mnie w tym…- miał nadzieję, że złotowłosy go
usłyszy i rzeczywiście słyszał. Stał już za szybą , przez
którą widział zrozpaczonego młodego mężczyznę, przez co jego
martwe serce zadrżało i po raz pierwszy przy swojej ofierze poczuł,
że nie chce jej zabić.
Ale
musi.
4.00…
I
teraz znalazłem nową obsesję…
-Vincent!-
wrzasnął kiedy uniósł wzrok, a złotowłosy zmierzał już w
stronę biura.- NIE! NIE!- wrzeszczał ze łzami w oczach.-Nie…-
włączył się alarm, więc odruchowo chwycił tablet, na którym
miał możliwość resetu systemu, słyszał tupot, a po chwili
tablet został mu wyszarpnięty z rąk, złamany wpół i rzucony na
ziemię, szatyn
uniósł oczy pełne łez w górę na mężczyznę, który zrzucił
go z krzesła i uderzył stanął na jego nodze. Oboje usłyszeli
przerażający trzask, a po chwili wrzask młodszego przepełniony
bólem i rozpaczą rozniósł się po pomieszczeniu.
-Vincent!-
darł się i chwycił nogawkę zniszczonych spodni złotowłosego.
-Jestem
Springtrap.- powiedział śmiertelnie poważnie i nachylił się nad
swoją ofiarą.
-Jesteś
Vincent…- wyszeptał, a po jego policzkach wreszcie pociekły łzy.
Uświadomił sobie, że to już nie jest miły i czuły Vincent.
Teraz to prawdziwy potwór, który zaraz odbierze mu życie, spojrzał
na zegar z nadzieją, która zaraz zniknęła. Dwadzieścia minut. Do
tego czasu na pewno zginie i nigdy już nie poczuje… nic.- Ja nie
mogę umrzeć… Błagam… Naprawdę nie chcę… - wyciągnął do
niego rękę i zacisnął ją na jego dłoni, dławił się własnymi
łzami. To koniec. Tu zakończy swój żywot. Zginie na tej brudnej
podłodze. Ale przynajmniej strach przyćmiewał ból, który
odczuwał.
-To
czas twojej śmierci.- nachylił się nad drobniejszym ciałem i
przyłożył dłoń do piersi chłopaka.- Bum… Bum Bum…-
powiedział cicho i wbił dłoń w pierś szatyna, który tylko
jęknął, a po jego policzku spłynęła ostatnia łza.
-Vincent…-
dławił się i w
końcu wykrztusił
krew. Patrzył mu w oczy, a jego ciało opuścił ostatni oddech i
znieruchomiał, a Springtrap, trzymając w ręce ociekające krwią
serce, wpatrywał się w martwe oczy, odrzucił mięsień i upadł na
kolana przy ciele. Drżał i wyciągnął zakrwawioną dłoń w
stronę bladej twarzy Jeremy'ego, pogłaskał ją, zostawiając na
niej czerwone ślady.
-I
znów widzę fiolet…
I
teraz zostaliśmy tylko ty… i ja...
****************************************************************************
No cześć. Teraz autorka ma depresje i umiera tonąc we własnych chusteczkach, To wygląda na koniec, co nie?
Ozzy!!!!!!!!!!!!!!!! Jak mogłaś go zabić, hę? Gdzie tu happy end, co? Ja, co prawda nie mam depresji, ale mocno się smutam. Przykro mi, że ta historia dobiegła końca, ale mam nadzieję, że za jakiś czas przygotujesz nam coś innego, równie mrocznego, bo ja, dzięki tej historii, przeżywałam chwile, w których moje serce łopotało w piersi ze strachu. Powiem Ci, że bardzo ładnie opisałaś to, co czuli nasi bohaterowie w każdej chwili mijającej nocy. Biedny Jeremy... Biedny Vincent... I to chyba wsio ode mnie. Mnóstwa weny i wielu tak epickich pomysłów, jak te, które już wykorzystałaś w swoich opkach :). Dobrej nocki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Twoja R ♥.
Przepraszam ale uwielbiam draznic ludzi i musze zapytac.Czy Human bedzie teraz kontynuowany ? No a wracajac do Fnaf's fajnie sie skonczylo smierc jeremiego byla nieunikniona wiec .. nie wiem dla czego ale sie ciesze no to do nastepnego :D duzo weny zycze
OdpowiedzUsuńHuman będzie, nawet ostatnio napisałam troszku nowego rozdziału :3 Narazie chcę dokończyć Malarza, po którym będzie mała przerwa od SebaCiela, ale kreuje mi się nowy pomysł więc spokojnie ^^ Human będzie trochę poboczną serią, a narazie zajmę się Yutą, bo mam taki rozkaz xD
UsuńOki czekam :3
UsuńKlepię miejsce! :3
OdpowiedzUsuń~Strzyga