Poczułem uścisk na ramionach i po chwili wisiałem pół metra
nad ziemią, patrzyłem prosto w oczy chłopaka z księgarni. Mój instynkt
podpowiadał bym zaczął uciekać, ale jego oczy działały na mnie w niezrozumiały
sposób, byłem wręcz niezdolny do poruszania.
-Biedna, głupia Alicja… Pobiegła za królikiem i wpadła do
norki. Teraz dosięgnie ją ostrze królowej, bo królik nie chce jej pomóc…-
zacmokał i pokręcił głową, jego oczy zabłyszczały przerażająco.
Sebastian… nie pozwól
mnie skrzywdzić.
Poczułem się senny, zacząłem gwałtownie mrugać, a po chwili
moja głowa swobodnie opadła na dół. Dookoła mnie zrobiło się ciemno.
*Sebastian*
Miałem dziwne przeczucia. Chodziłem zdenerwowany po sypialni,
w końcu wybiegłem z niej i pobiegłem do pokoju Ciela, wbiegłem do niego.
-Ciel!... Ciel?
Rozejrzałem się, było ciemno, a chłopca nigdzie nie było.
Zajrzałem jeszcze pod łóżko i do szafy.
-CIEL?! Gdzie jesteś?!- pobiegłem do salonu, łazienki.
Szukałem go po całej rezydencji… i nic. Przerażało mnie to, że najpierw
zachowywał się w tak dziwny sposób, a teraz… I ja nawet nie usłyszałem jak
wychodził. Gdzie on teraz…
Sebastian.- usłyszałem spanikowany głos, ale nie
pochodził on z domu lub z zewnątrz. Był w mojej głowie i brzmiał zupełnie jak
Ciel.
Ruszyło mnie to, nie raz znak naszego kontraktu udowadniał
nam, że łączy nasze umysły w jakiś dziwny, pokręcony sposób. A co jeśli Ciel
odkrył kto jest mordercą i sam wyszedł mu na spotkanie? A może go porwano?
Zacisnąłem powieki i skupiłem się na chłopcu, myślałem o jego
zachowaniach, głosie. W moich umyśle pojawiła się jednak kluczowa rzecz. Park.
To tam kazał się zaprowadzić Ciel i to tam znaleźliśmy najważniejsze poszlaki.
A jeśli tam poszedł? Pytania nie chciały
zniknąć z mojego umyśle, cały czas zadawałem sobie kolejne, a moja wyobraźnia
odgrywała różne, czarne scenariusze. Z sekundy na sekundę, moje ciało drżało
coraz bardziej to ze zdenerwowania, to ze strachu o chłopca.
Jakaż była moja radość, oraz jak bardzo spotęgowało się moje
zmartwienie, gdy w moim umyśle znów odezwał się przerażony głosik: Sebastian… nie pozwól mnie skrzywdzić.
Nie miałem na co czekać, z miejsca ruszyłem w stronę parku,
byłem tam w zadziwiającym, nawet jak na demona, tempie. Rozejrzałem się, wszędzie
panowała grobowa cisza.
-Ciel!
*Książę*
-Biedny, mały hrabia… biedna, mała Alicja…- zaśmiał się
szaleńczo i chwycił się za brzuch zginając wpół.- Twoja świadomość również wpadła
do króliczej nory. Cudownie!- klasnął w ręce i powolnym krokiem odszedł, cały
czas miał szeroki uśmiech na twarzy.
-Ah! Przedstawienie dla Królowej czas zacząć!
*Sebastian*
Usłyszałem śmiech. Bez zastanowienia ruszyłem w stronę z
której on pochodził, gdy tam dotarłem, spostrzegłem, że ktoś leżał zwinięty na
trawie, z każdym kolejnym krokiem, byłem coraz bardziej przekonany, że ten „ktoś”,
to nikt inny jak mój panicz. Mój Ciel. Podszedłem do niego, nie ruszał się, ale
oddychał spokojnie, a jego serce biło powoli i miarowo.
Ostrożnie wziąłem go na ręce i pogłaskałem kciukiem jego
policzek.
-Ciel, zaraz wrócimy do domu i wszystko będzie w porządku…-
pocałowałem go ostrożnie. Ruszyłem powoli w stronę rezydencji, co jakiś czas
sprawdzając, czy chłopiec przypadkiem się nie budzi.
Nagle ktoś zaszedł nam drogę. Nie znałem tej osoby. Był to
wysoki blondyn, miał na sobie śnieżnobiałą koszulę.
-No, no… muszę przyznać, że nie spodziewałem się iż
diabelskich kontrahentów łączą, aż tak głębokie więzi. Co? Za twoje usługi daje
ci dupy, czy jak? Może zakazał Ci przedwczesnego odebrania nagrody?
Chłopak widocznie musiał się bardzo dobrze bawić, ale jego
słowa sprawiały, że kipiałem ze złości. On właśnie zasugerował, że Ciel to…
Zmrużyłem dziko oczy, zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli na czas się nie
opanuję mogę przybrać swoją demoniczną formę i przypadkiem skrzywdzić chłopca,
którego trzymałem w ramionach. Starałem się opanować za wszelką cenę ale, to
było takie cholernie trudne.
Blondyn nie przestawał się śmiać.
-Co? Mam rację, prawda?! Hahaha! Uśmiałem się niesamowicie.-
odchrząknął.- Ale czas zająć się poważniejszymi sprawami. Alicja jeszcze dziś
musi zginąć. A wraz z nią, jej świadomość.
W jego rękach pojawiła się broń. Od razu ją rozpoznałem. Ostrze Michała. To ona ciężko zraniła Lucyfera, to ona zabiła miliony moich
pobratymców. Byłem nieco zaskoczony. Jakim cudem taka rzecz znalazła się w
posiadaniu człowieka? Kim był ten chłopak?
-Działalność twoja i twojego kontrahenta w Anglii i nie tylko,
zaczęła poważnie niepokoić tych z góry, dlatego wysłano mnie i pozwolono na
wszystko. Wiedziałem doskonale co zrobić, by was do siebie zbliżyć, a niebiosa…-
wskazał niebo palcem wskazującym.- doskonale o tym wiedziały, dlatego to ja
zostałem wysłany. Nie jakiś tam inny śmiertelnik. JA!- zaśmiał się
szaleńczo.- I to JA zrobię wszystko, by
wypełnić wolę niebios! A ty, Sebastianie Michaelis, oraz twój podopieczny,
będziecie sobie spokojnie gnili pod ziemią, aż nie zeżrą was robale!
Stałem jak wryty, Ciel powoli otworzył oczy, uśmiechnąłem się
do niego czule.
-Ciel… pozwól, że zniknę z twojego życia… Kocham cię.-
wyszeptałem cicho, mój umysł zalało wspomnienie z pierwszych kilkunastu godzin
naszej znajomości.
-Więc… to tutaj
mieszkasz… paniczu?- zapytałem niepewnie, stałem z dzieciakiem przed, no
właśnie… przed stertą gruzu. A jeśli te opowiastki o rezydencji, to były zwykłe
bujdy dzieciaka mieszkającego od urodzenia w kanałach? Ehh, nie powiem
zawiódłbym się.
-Tak, tamtego dnia,
spłonęła cała rezydencja i tylko to z niej pozostało. Skoro jesteś demonem
odbudujesz to bez większych przeszkód.
Uśmiechnąłem się nieco
przebiegle i wymruczałem zadowolony:
-Czyżby to był rozkaz,
mój panie?
Nie musiałem czekać na
odpowiedź, przez te kilka godzin zdążyłem się na nim poznać, on nie sugerował,
nie pytał, nie prosił. On tylko rozkazywał. Podobało mi się to w nim, był taki
wspaniale władczy.
Ułożyłem go pod drzewem
i okryłem porządnie swoją marynarką. Ruszyłem w stronę czegoś, co kiedyś miało być
okazałą rezydencją, odbudowa wszystkiego zajęła mi kilkanaście minut, ale to
wystarczyło, by mój kontrahent zasnął, nie mogłem mu się dziwić, pewnie nie
mógł spokojnie spać od ponad miesiąca. Gdy go umyłem i przebrałem, uważając, by
go nie zbudzić, ułożyłem go w jego sypialni i szczelnie okryłem skostniałe
ciałko dziesięciolatka. Gdy chciałem go zostawić w sypialni coś mnie ruszyło.
Usiadłem na krawędzi materaca i pogłaskałem granatowe włosy. Tłumaczyłem to
przed sobą, że jest to jednorazowe zachowanie. Tłumaczyłem sobie, że chcę, by
chłopiec mógł swobodnie przespać tę noc.
Teraz wiedziałem, że tego typy zachowania w przeszłości nie
były przypadkiem, że kryło się za nimi coś innego. Ale teraz musiałem opuścić
chłopca. Albo on… Albo ja.
*********************************************************************************
Heeej! ^^ Zdążyła *uff*. Rozdział na szybko, więc nie piszcie o błędach, jak będę miała chwilkę to wszystko przeczytam na spokojnie i sama poprawię ^^ Pisałam szybko, bo wiadomo- po cukierki się poszło xD Razem z Kuro Neko zresztą xD I nie, nie jestem za stara >.< No nic do zobaczenia (chyba) w środę, jak nie to w sobotę i mam nadzieję, że w końcu uda mi się usiąść do Halloween'owego one-shota ^^ Czujecie koniec tego opowiadania? Bo ja tak, może za dwa- trzy tygodnie będzie już pierwszy rozdział opowiadania o malarzu ^^