-Witaj… mogę w czymś pomóc?- odwróciłem się gwałtownie, a
moim oczom ukazał się chłopak zza lady.
-N-nie trzeba.- jąkałem się, aż zapragnąłem dać sobie w twarz
za tak otwarte ukazywanie uczuć.
Chłopak nieznacznie uniósł kącik ust, ale ja i tak to
zauważyłem. Moje dłonie drżały, dlatego szybko schowałem je za plecami.
-Może jednak?... Księżniczko?- jego uśmiech stawał się coraz
bardziej widoczny, a ja zacząłem się coraz bardziej cofać.
Uspokój się Ciel.
Sebastian stoi na zewnątrz, nie pozwoli cię skrzywdzić.
-Pomoc naprawdę nie jest konieczna. Ale skoro już tak bardzo
tego pragniesz… Chciałabym „Alicję w Krainie Czarów”. Moja kuzynka dostała od
swojego narzeczonego i dowiedziałam się, że można tutaj dostać bardzo ładne
wydanie.- starałem się grać na czas, ale panika powoli sprawiała, że moje ciało
wiotczało. W końcu natrafiłem na jedną z półek i wiedziałem bardzo dobrze co
się stanie. Jedyna droga ucieczki znajdowała się za plecami chłopak, a nie
miałem szans go wyminąć. Zacząłem żałować, że nie słuchałem Sebastiana w
kwestii wzmacniania mojej sprawności fizycznej.
-Alicja bardzo do ciebie pasuje, księżniczko…- podszedł do
mnie jeszcze bliżej, pochylił się nad moją twarzą, a po chwili czułem jak jego
wargi napierają na moje. Otworzyłem szeroko oczy, próbowałem cokolwiek zrobić,
ale mój umysł został w dziwny sposób obezwładniony. Czułem się jak żywy trup.-
Teraz, droga Alicjo wyjdziesz na zewnątrz i powiesz swojemu kamerdynerowi, że
to nie ja jestem mordercą, a w nocy przyjdziesz do parku. Tak, tego w którym
węszyłeś, Alicjo.
Patrzyłem na niego tępo i przytaknąłem, a on powoli się
odsunął. Ruszyłem ostrożnie, niewiadomo kiedy w moich rękach spoczęła „Alicja w
Krainie Czarów”, wyszedłem z księgarni i rzuciłem do demona:
-To nie jest morderca.- wsiadłem do powozu, a po chwili
zmartwiony kamerdyner usiadł naprzeciw mnie.
*Sebastian*
Ciel zachowywał się dziwnie, co martwiło mnie niezmiernie.
Może jest podłamany tym, że chłopak z księgarni jednak nie jest mordercą? Ale…
powiedział to w taki dziwny sposób. A jeśli coś się wydarzyło? Ten chłopak mógł
mu coś zrobić. Skrzywdził go?
Chwyciłem delikatnie jego dłoń i pogłaskałem ją.
-Ciel…? Powiedz co się dzieje. Coś ci się stało? Zrobił ci
coś?- chciałem pogłaskać jego policzek, ale odepchnął moją dłoń.
-Nic mi nie jest.- warknął i zmrużył oczy.- Taki tupet!
Pozwoliłem ci się dotykać psie?!- krzyknął, słyszałem jak woźnica odchrząknął znacząco.
-Ciszej, Ciel.- było mi przykro przez to jak mnie
potraktował. Wczoraj wieczorem… dziś rano… było zupełnie inaczej, co się
zmieniło? Czy wszystko przemyślał i postanowił jednak trzymać mnie na dystans,
bo stwierdził, że jego duma jest ważniejsza?
Wyprostowałem się i spojrzałem przez okno, zaczęło padać, co
nie było jakąś nowością. Szare budynki, kostka brukowa… wszystko szare, smutne,
przygnębiające. Może uda mi się kiedyś zabrać Ciela w jakieś kolorowe, piękne
miejsce? Ale… jeśli zostanie taki jak teraz już do końca? Co ja w tedy zrobię? Zabiję
go?
Moje serce ścisnęło się boleśnie, nie wyobrażałem sobie go
zabić. Nie po tym wszystkim co stało się ostatnio, schowałem twarz w dłoniach.
Kolejnego godziny mijały mi bardzo powoli, podałem obiad,
Ciel go zjadł, wykąpałem go, położyłem spać. Cały czas milczeliśmy. Ja nie
miałem odwagi się odezwać, a on był najprawdopodobniej na mnie zły. Wszedłem do
swojej sypialni i rzuciłem się na łóżko, nie obchodził mnie mój uniform,
zakryłem oczy dłońmi.
Ciel… czemu taki jesteś…?
Co się zmieniło? Ja tak bardzo cię pokochałem, to jest niewytłumaczalne. Przy
tobie tak mocno bije moje czarne serce… dajesz mi powód do bycia na tym
świecie. Gdyby nie ty, zabijałbym demony i ludzi. Ciel, co się stało?
Poczułem na dłoni wilgoć, po chwili jedna, samotna łza stoczyła
się powoli po mojej twarzy. Jeśli Ciel się nie zmieni będę zmuszony go opuścić,
nie dam rady być przy nim, służyć mu i się nim opiekować, podczas gdy on nie
robi sobie zupełnie nic z tego co ja czuję.
Zmusiłem się do zapadnięcia w sen, udało mi się to dopiero,
gdy wziąłem specjalny eliksir wyprodukowany w piekle. Miałem cudowny sen, w nim
Ciel traktował mnie jak równego sobie. Tulił się do mnie i uśmiechał, a jego ząbki
błyszczały wesoło pod wpływem promieni słonecznych.
-Sebuuuś! No Sebuś,
no!- wołał mnie z naburmuszonymi policzkami, co uważałem za niezwykle urocze,
podszedłem do niego i wziąłem go na ręce. Jego twarz, jak za dotknięciem
magicznej różdżki, rozpromieniła się. Cmoknąłem go w nosek i pogłaskałem jego
plecy.
-Już jestem, Ciel.-
uśmiechnąłem się do niego i przeczesałem palcami jego jedwabiste włosy.-
Wracajmy do domu…- uśmiechałem się do niego i ruszyłem w stronę rezydencji.
-Sebuś? Mogę ciasto…?-
jego oczy zabłyszczały, a ja uśmiechnąłem się miło.
-Oczywiście…
*Ciel*
Wstałem i ubrałem na siebie suknię, którą miałem na sobie
kilka godzin temu, po cichu wyszedłem z rezydencji, byłem boso i nie miałem na
sobie żadnego okrycia. Czułem się okropnie, miałem zawroty głowy, ale moje nogi
uparcie prowadziły mnie prosto do parku. Księżyc był już wysoko na niebie, drzewa rzucały na piaszczystą alejkę
złowieszcze cienie i zdawały się zbliżać do mej osoby. Tafla wody była przerażająco
czarna, a podmuchy zimnego wiatru sprawiały, że ta falowała.
Co jakiś czas wywracałem się o wystające kamienie lub
korzenie, dlatego moje kolana i dłonie oraz łokcie były zakrwawione,
pozostawiałem po sobie małą ścieżkę z krwi. Coś mi mignęło miedzy drzewami,
zaciekawiony zboczyłem z alejki i zacząłem biec za białym, szybko uciekającym
punkcikiem. Nim się obejrzałem znalazłem się w miejscu, w którym drzewa były
bardzo gęsto posadzone, a światło księżyca ledwo docierało na ziemię. Zdyszany
i wykończony upadłem na poranione kolana, oddychałem nierówno, moja astma zaczęła
dawać o sobie znać, wygładziłem powoli sukienkę, pozostawiając na niej czerwone
smugi. Objąłem się ramionami i zacząłem się kołysać. Po chwili poleciałem na
bok, uderzając policzkiem o ziemię.
Usłyszałem szelest. Najpierw za mną.
Zerwałem się i odwróciłem gwałtownie. Usłyszałem dziwaczny
głos w głowie.
-Po prawej.-
spojrzałem w prawo jednakże nic nie przyuważyłem. Niespodziewanie ktoś zasłonił
moje usta dłonią i przyciągnął do siebie.
-To nie Alicja tym razem złapie królika, to królik złapie
Alicję.- po moim policzku spłynęła łza, ta dziwna mgła zniknęła z mojego umysłu,
a ja teraz zrozumiałem. Morderca nie jest człowiekiem, ale dlaczego spostrzegliśmy
to tak późno?
Sebastian…- imię ukochanej osoby mimowolnie
przemknęło przez mój umysł.
-Skoro Alicja jest taka nieudolna… Zostanie ukarana.
*********************************************************************************
Witajcie! ^^ Oczywiście ciężko mi szło (ostatnio jakoś tak mam), więc błagam nie piszcie co zrobiłam źle ;___________; Jestem padnięta rozdział skończyłam dwie minuty temu ;-; Także ten xD Do środy (może, bo mam nawał sprawdzianów)
:*
No Ozzy! A ja już myślałam, że rozdziału dzisiaj nie będzie, bo późno. Dlatego od razu, gdy dostałam powiadomienie, że go dodałaś, zaczęłam czytać i jestem zachwycona! Już sam początek totalnie mnie wciągnął i sprawił, że chciałam więcej. Z każdym kolejnym zdaniem mój zachwyt rósł, a na koniec osiągnął apogeum! Kurde, akcja ze sprzedawcą była przednia, to samo płaczący Sebuś i ten jego genialny sen! Ale końcówka, w której "królik złapał Alicję" podbiła moje serce. Zachowanie Ciela w tym momencie - bezcenne i bezbłędne. Oj, Ozzy, będę wyczekiwać niecierpliwie kolejnego, mam nadzieję kończącego, rozdziału, gdyż chcę przeczytać, ze Sebuś przybył na ratunek swojej księżniczce i mamy happy end! O, tak to widzę. Inaczej nie wolno, powtarzam, nie wolno Ci tego zakończyć :D.
OdpowiedzUsuńMnóstwa weny życzę!
Twoja R :D.
Boże, cudnie:3 ja nigdy nie wytykam błędów w tekście...chyba xD czekam na kolejny rozdział :* dasz radę ze sprawdzianami :) zawsze dajesz sobie w końcu radę :D (kim jesteś!? Jesteś zwycięzcą!)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3